Życie na cmentarzu
W "Eli, Eli" przeczytamy także o ludziach żyjących od lat na cmentarzach, sypiających w grobowcach tuż obok umarłych, spożywających posiłki (o ile tylko uda im się danego dnia coś zarobić lub zdobyć jakieś jedzenie), uprawiających seks i odpoczywających na kościach dawno umarłych. Połowa mieszkańców cmentarza to dzieci, które nie skończyły dwunastu lat.
Opisany przez reportera i sfotografowany przez fotografa Christian de Leon ma lat trzynaście i również mieszka na grobach: "Blizny na policzkach - ślady po walkach z innymi dziećmi. Który osierocony chłopak silniejszy, ten przeżyje. Który słabszy, zginie. Zwłaszcza jeśli matka umarła mu tak wcześnie, że jej nie pamięta, a ojciec przed rokiem. Ale czy z ojca był pożytek, jaki dziecko z ojca mieć powinno? Można zapytać, ale po co Christiana zawstydzać, upokarzać? Ojciec kopnął w kalendarz i nie ma o czym mówić. [...] Trzeba sobie radzić samemu. Ciężkie, wysokie sarkofagi to dom Christiana, plac zabaw, boisko. Żadnej kraty zamykanej na kłódkę, żadnego czajnika, miednicy, wiatraczka, majątku. Jedzenie? Ktoś da - to je. Nie da - nie je".