Nędza obok bogactwa
W książce możemy poznać też niewidzialną, ale i nieprzekraczalną dla biednych Filipińczyków, granicę między ubóstwem i nędzą Manili, a jej bogactwem. "Wystarczy przejść się Makati Avenue. Jakieś trzysta metrów w stronę Zatoki Manilskiej, minąć po lewej żółtoburą bryłę hotelu Mandarin Oriental i zatrzymać się na czerwonym świetle przy Paseo de Roxas - oto nieprzekraczalna dla biedy granica. Dla niewolnic i niewolników zakaz wstępu. Zielone światło, zielony ludzik się rusza, zaprasza, a nędza wie, że jej dalej nie wolno. Żadnego strażnika, policjanta na skrzyżowaniu, nikt tej linii podziału nie pilnuje" - czytamy w książce.
"A bieda jest świadoma: hotel Penisula, Shangri-La, równe, czyste chodniki, Citibank, ładni ludzie z Louis Vuitton, z Hermesa, ich ładne zapachy od Prady (bieda oczywiście tych nazw nie zna) to niedostępny dla biedy kosmos, brak tlenu, zagubienie i pewna śmierć. Te dwa światy spotykają się jedynie na cmentarzu, który wielką zieloną plamą rozłożył się pomiędzy nimi. No, może jeszcze ulica burdeli nieopodal jest miejscem styku tych rzeczywistości. Biedne dziewczyny sprzedają swoje ciała, bogatsi faceci je kupują" - dodaje Tochman (na zdj.) opisując w książce także problem prostytucji na Filipinach. Według szacunków organizacji pozarządowych - jak podaje reporter - połowa cudzoziemców przyjeżdżających na Filipiny to turyści seksualni.