"Czytelniku, mam cię w dupie"
W zapiskach Mrożka z początku lat 80. pojawia się refleksja o przyszłych czytelnikach "Dziennika". "Coraz częściej myślę o drogich ciekawskich, którzy przemocą, podstępem czy przypadkiem uzyskają być może dostęp do tych tu moich papierków. Mam nadzieję, że ich rozczaruję. (...) Jeżeli coś mnie w tych dziennikach kompromituje, to wiedz, drogi czytelniku niepowołany, że mam cię w dupie. Tam właśnie mam opinię publiczna o mnie i - w wielu przypadkach - opinię poszczególną. I jak mnie cieszy, że pikantnego nic tu nie znajdziesz" - pisze w październiku 1982 roku.
"Oczywiście piję i jestem podpity. Ale czy to mnie dyskredytuje?" - zastanawia się Mrożek na początku marca 1972. "To już cały marzec przepity" - podsumowuje kilka tygodni później. Przez strony "Dziennika" przewijają się całe baterie butelek wina, w użyciu są też mocniejsze trunki. Mrożek zaczyna zauważać, że pijaństwo niekoniecznie mu służy, na kacu wcale nie pisze się łatwiej, a alkohol potęguje poczucie dystansu i niechęci do rzeczywistości, których pisarz doświadcza także na trzeźwo.