Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:18

Wszystko płynie

Wszystko płynieŹródło: Inne
d126p6j
d126p6j

Kiedy Luc Besson nakręcił „Wielki Błękit”, z najpiękniejszych zdjęć podmorskich, które nie weszły do filmu, zmontował „Atlantis”. Ta zachwycająca wizja podwodnego świata nie dorównała jednak popularnością zbliżonym w zamyśle przedsięwzięciom artystycznym: „Mikro...” i „Makrokosmosowi”. Zniknęła w cieniu filmu fabularnego. Wieści z nieznanego świata mają podobną genezę. Frank Schätzing, autor Odwetu oceanu, blisko tysiącstronicowego thrillera ekologicznego (fabuła streszczona w dwóch słowach polskiego tytułu) opracował i wydał materiały zgromadzone podczas pisania tej książki. Tym razem jednak to Odwetowi oceanu grozi zniknięcie w cieniu Wieści..., bo notatki okazały się znacznie bardziej pasjonujące, niż sama powieść, leżąca u ich żródła. Przyznaję się otwarcie, że lubię książki popularnonaukowe, które czyta się jak kryminały. I to jest właśnie ten przypadek. Według Hitchcockowskiej zasady, na początku mamy Wielki Wybuch, a potem napięcie stopniowo rośnie, trup ściele się gęsto, a główna
podejrzana, pani Ewolucja, wymyśla wciąż nowe sztuczki dla odwrócenia uwagi.

Frank Schätzing nie jest biologiem morza, geografem ani bionikiem. Jest zawodowym pisarzem, a z wykształcenia specjalistą od mediów. Ogrom wiedzy, którą zgromadził na potrzeby jednej powieści, wydaje się z pozoru nadmierny, ale już pierwsze rozdziały Wieści z nieznanego świata ukazują nam, że nie było to mozolne, przyczynkarskie gromadzenie materiałów, ale prawdziwa pasja człowieka olśnionego bogactwem natury i złożonością zachodzących w niej procesów. Mamy więc w ręku dzieło zachwyconego podwodnym światem amatora, ale amatora w starym i szlachetnym znaczeniu tego słowa – kogoś, kto gromadzi wiedzę dla przyjemności, nie dla naukowej kariery. Frank Schätzing za nic ma granice dyscyplin naukowych, jego opowieść swobodnie sobie płynie od paleontologii do klimatologii, od fizyki do ekonomiki transportu. Autor nonszalancko przepływa też ponad potrzebą obciążenia swojej książki balastem bibliografii (wystarczyło pięć słów: stan wiedzy na marzec 2006). Ton opowieści jest gawędziarski, momentami nawet
kabaretowy, choć tematyka nader serio.
Myślę więc, że czytelnik, który wcześniej interesował się ekologią, czy szeroko (bardzo szeroko) pojętą oceanologią, w książce Schätzinga znajdzie nie tylko popularnie ujęty przegląd najnowszych hipotez dotyczących fundamentalnych zagadnień i prób odpowiedzi na pytania podstawowe, ale też ciekawe syntezy interdyscyplinarne. A czytelnik, który wcześniej po prostu lubił nurkować w morzu i oglądać filmy o delfinach albo hodować rybki w akwarium, połknie potężną dawkę wiedzy lekko, łatwo i przyjemnie, jak żabnica konika morskiego. Kolejnym dyscyplinom naukowym życzę nowych Schätzingów.

d126p6j
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d126p6j

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj