Wszystko jest po coś - pisze Krzysztof Ziemiec
Ziemiec opowiedział o swoim tragicznym wypadku: "pomysł ratunkowy – wynieść płonący gar na balkon. Złapałem za rączkę, gołymi dłońmi, nie pomyślałem. Była tak rozgrzana, że jak tylko podniosłem, zaraz upuściłem na podłogę. I nagle już stoję w ogniu. Bo zaczęło się na dobre palić. Dalej sekwencje zmieniają się szybko – kopię w ten garnek, przewracam się leżę bezradnie w płonącej parafinie, podnoszę się. Jak na lodowisku. Albo raczej jak w cyrku, wstaję i znów ląduje na śliskiej, palącej się podłodze. Sam oblepiony parafiną, która na mnie płonęła. Garnek się toczy do przedpokoju. Tam palą się meble, zajmuje ogniem tablica z korkami, wysiada światło."