''Nie mogli mówić, więc krzyczeli''
"W świecie dyktatury słowo pisane daje możliwości, którymi nie dysponuje radio będące narzędziem propagandy reżimu". Przy czym w Rwandzie większość dziennikarzy albo dołączało do wspomnianej armii pochlebców, albo publikowało agresywne wiadomości piętnujące reżim, ryzykując własnym życiem. Gibson, jeden ze studentów Sundarama zapragnął przerwać ten krąg: chciał stworzyć gazetę, która nie będzie schlebiała prezydentowi, a zarazem będzie wolna od jawnie wywrotowych tekstów.
Gibson znalazł się jednak na celowniku władz i w końcu zdecydował się na ucieczkę z kraju. Zagraniczny wykładowca tracił kolejnych studentów, a gazety dostępne w oficjalnej dystrybucji "straciły jakiekolwiek znaczenie. (...) Prawdziwe wiadomości zastąpiono zabawnymi historyjkami, anegdotami i innymi odciągaczami uwagi; w stacjach radiowych emitowano (...) wesołe reportaże. Na przykład o tym, jak rząd rozdaje wieśniakom krowy." W tej sytuacji "ostatni wolni dziennikarze zaczynali niszczyć samych siebie. Nie byli w stanie mówić, więc krzyczeli", co było wodą na młyn władz gotowych zrobić wszystko, by uciszyć wywrotowców.