Irena, która nie była Iwoną
Irena Gietka miała 58 lat, kiedy dyscyplinarnie zwolniono ją ze stanowiska urzędniczki w dziale kadr Instytutu Pamięci Narodowej.Powód? Nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne. Z jej teczki odnalezionej w archiwum wynikało, że współpracowała ze Służbą Bezpieczeństwa PRL jako kontakt o pseudonimie "Iwona".
Problem w tym, że Irena nigdy nie była informatorką SB. Dlaczego kobieta, która pracowała w IPN, od samego początku nie rzucając się specjalnie w oczy, otrzymując nagrody za dobrą pracę, nagle została oszkalowana jako "informatorka SB"? IPN zwolnił Irenę dyscyplinarnie wyłącznie na podstawie stwierdzenia prokuratora, choć należało poczekać na wyrok sądu lustracyjnego. Gdyby okazało się, że sąd potwierdza kłamstwo lustracyjne, zwolnienie byłoby oczywiste, ale gdyby orzeczono, że Irena nie współpracowała z SB, nikt nie miałby podstaw, by pozbawiać kobietę pracy.
Irena złożyła pozew o przywrócenie na stanowisko, ale sprawa została zawieszona do wyroku sądu lustracyjnego. Sprawy toczyły się każda swoim rytmem - przez cztery lata. Te cztery lata były dla Ireny Gietki koszmarem.