Trwa ładowanie...
recenzja
08-06-2010 12:42

Wojna footballowa w Ankh-Morpork

Wojna footballowa w Ankh-MorporkŹródło: Inne
d2d80ph
d2d80ph

Mimo poważnej choroby sir Terry Pratchett wciąż pisze. Niewidoczni Akademicy, niezwiązani z żadnym z głównych Dyskowych cykli, wpisują się jednak w zapoczątkowany * Ruchomymi obrazkami* ciąg rozważań o osiągnięciach cywilizacji. Było kino, rock and roll (* Muzyka duszy) i prasa ( Prawda). *Nadszedł czas na sport, a konkretnie na sportowy fenomen, rozpalający emocje milionów – piłkę nożną. A raczej rewolucję w tej dyscyplinie, która w wersji tradycyjnej dla mieszkańców największego miasta Dysku niewiele ma wspólnego ze współczesnym footballem. Zmieni się to po wymuszonej okolicznościami interwencji magów z Niewidocznego Uniwersytetu, współpracujących w kwestii okiełznania piłki z lordem Vetinarim.

Sama zabawa kulturowymi motywami już od dawna Pratchettowi nie wystarcza i ta metamorfoza jego twórczości uczyniła z cyklu o płaskim uniwersum o wiele więcej niż pełne gagów humorystyczne fantasy, którym był on u swych początków. Choć Akademicy należą do zdecydowanie lżejszych odsłon serii, tutaj również pojawia się poważniejsza problematyka. Właściwie sama piłka zostaje zepchnięta na boczny tor. Wszystko za sprawą nowych bohaterów, pracowników szeroko pojętego uniwersyteckiego zaplecza. Glendy, kucharki z nocnej zmiany, Treva, syna piłkarskiej legendy, pracującego przy kadziach oraz jego podwładnego, zagadkowego goblina Nutta.

Niewidoczni Akademicy są przede wszystkim opowieścią o przełamywaniu konwenansów i stereotypów. Także o obcości, samotności i pragnieniu przynależności. O etykietkach, które nas krępują, choć ich istnienia często nawet sobie nie uświadamiamy. I o tym, że każdą z nich można zerwać, by zostać kowalem własnego losu. Nie jest prawdą, przekonuje Pratchett, że nikt z nas nic nie może poradzić na to, jak został stworzony. To tylko wygodna wymówka dla bierności, która ma to do siebie, że jest najłatwiejsza. Zmiany wymagają zaangażowania, wysiłku, chęci. Wszyscy wiedzą nie musi być paraliżującym zaklęciem.

Owszem, brytyjski autor ma na swoim koncie lepsze powieści o zbliżonej tematyce, być może dlatego, że w Akademikach umieścił zbyt wiele postaci i wątków (m.in. ten dotyczący krasnoludzkiego domu mody, który aż się prosi o odrębną powieść), co owocuje pewnym rozmyciem wymowy każdego z nich. Nie zmienia to faktu, że najnowszy produkt ze Świata Dysku dostarcza świetnej rozrywki. Pratchettowski humor jest nie do podrobienia, choć wiele gier słownych pozostaje niestety nieprzetłumaczalnych, a te, które przełożyć się udaje, czasem nieco tracą. Dlatego, jeśli ktoś ma taką możliwość, warto sięgnąć po wersję oryginalną. *Jednak to, co najważniejsze, kryje się nie w warstwie językowej, ale w wymowie powieści. *Nie wspominając już o frajdzie, jaką stanowi śledzenie zmagań statecznych magów z własną fizycznością w imię ocalenia spójności uniwersyteckiego budżetu. Pompatyczni profesorowie kontra zgraja najbardziej zatwardziałych zabijaków z mrocznych miejskich zaułków. I żadnej magii. Takiego spotkania po prostu
nie można przegapić.

d2d80ph
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2d80ph