Tu nikt się nie chwali, ilu ludzi zabił...
"Zabijanie ludzi to nie jest sport lub gra. I nasza robota nie wyglądała jak na westernach, gdzie kowboj scyzorykiem na kolbie karabinu odznacza sobie kolejne ofiary. A my nawet miedzy sobą nie prowadzimy dyskusji o tym, co tam się działo. Bo po co? Z myślami wywołanymi momentem, w którym pociągasz za spust, zostajesz po akcji zawsze sam" - tak obrazowo różnicę w mentalności polskiego i amerykańskiego żołnierza (znaną czytelnikom choćby dzięki książce Cel snajpera Chrisa Kyle'a) opisuje jeden ze snajperów GROM-u.
Tomasz Marzec już na wstępie zastrzega, że jego książka nie będzie - jak w przypadku byłych amerykańskich żołnierzy - barwną opowieścią o krwawych egzekucjach, lecz małą kroniką powstania wielkiej jednostki. Nie obiektywnym, lecz subiektywnym zapisem wspomnień snajperów wybranych w pierwszej selekcji oraz ich wychowanków. Jak jednostka wyglądała od środka, z perspektywy muszki karabinu snajperskiego.