Upadek morale
Jak podkreśla w książce Kacper Śledziński, marny stan techniczny okrętów oraz nadużywanie alkoholu przez marynarzy odbijało się bardzo negatywnie na morale załóg. Najgorzej wyglądało, to na pokładzie ORP Wilk. Objawiło się to szczególnie dobitnie po kapitalnym remoncie okrętu latem 1940 roku kiedy morale sięgnęło dna: "Lęk przed wypłynięciem w morze opanował znaczną rzeszę młodych marynarzy, którzy bynajmniej nie zamierzali tego ukrywać".
Nie można jednak mieć pretensji do zwykłych marynarzy, skoro również podoficerowie nie świecili przykładem: "Otóż bosman Tadeusz Domicz nie tylko nie postawił sobie za punkt honoru poprawy dyscypliny załogi, ale spotkał się z zarzutami, że okręt nie jest przygotowany do obsadzenia przez załogę, czyli nie wypełniał swoich obowiązków".
Rok później sytuacja rysowała się jeszcze gorzej: "Niskie morale załogi ORP Wilk była tajemnicą poliszynela. Kłopoty z marynarzami to był już chleb codzienny oficerów, po przeniesieniu zaś okrętu do rezerwy dyscyplina spadała na łeb, szybko osiągając dno. Kradzieże, bójki i awantury były na porządku dziennym. [...] Oficerowie: Koziołkowski, Jasiński i Anczykowski, nie znajdowali sposobu na poskromienie podkomendnych. Autorytet szarży oficerskiej upadł"