Jedna lina dla dwunastu wspinaczy
1 sierpnia 2008 roku, pół godziny po północy wyruszyła tymczasem grupa torująca szlak z obozu IV. Pierwszy stalowy pręt, traser, wbito półtorej godziny później. Dowódca grupy nie konsultował z nikim wyboru miejsca na ten pierwszy punkt asekuracyjny, nikt zresztą nie próbował podważać jego decyzji. O 5:00, torujący szlak dostali się pod kuluar. Z niepokojem patrzyli na serak, lśniącą bryłę lodu liczącą ponad 60 m wysokości i kilometr szerokości. Zaporęczowano żleb i przystąpiono do poręczowania Trawersu. Tu okazało się, że brakuje 100 m liny.
U podnóża Bottleneck zaczęli się schodzić wspinacze. Przed 8:00 powstał tam już niemały zator, a chaos potęgowało zdejmowanie części lin rozpiętych poniżej, by uzupełnić braki na Trawersie. Haki w kuluarze mocowane były w dość dużych odległościach, zaś większość wspinaczy weszła nań bardzo szybko, tłocząc się na poręczówce przymocowanej do najwyższego punktu asekuracyjnego. Pemba z przerażeniem skonstatował, że na jednej linie wisiało 10-12 wspinaczy.