Wydawałoby się, że długie i bogate w wydarzenia życie profesora Władysława Bartoszewskiego, jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiej sceny politycznej, nie ma dla nas tajemnic; krótki zarys swojej biografii przedstawił on już w * Warto być przyzwoitym, potem były jeszcze dwa tomy wywiadu-rzeki z Michałem Komarem ( Skąd Pan jest* i * Mimo wszystko), * Dziennik z internowania, * Mój Auschwitz, * Życie trudne, lecz nie nudne, nie licząc wywiadów w prasie.
Skoro sam bohater już tyle o sobie opowiedział, czy można jeszcze coś do tego dołożyć?
Publicysta „Faktu” Jerzy Kubrak wpadł na pomysł zebrania w jednym tomie relacji osób, które zetknęły się z prof. Bartoszewskim na różnych etapach jego życia i kariery, począwszy od stalinowskiego więzienia poprzez pracę wykładowcy na KUL, internowanie w stanie wojennym, pobyt na placówce w Austrii, objęcie teki szefa MSZ, aż po ostatnią kampanię prezydencką, w której wspierał urzędującego dziś Bronisława Komorowskiego. Ludzie lewicy i prawicy. Studenci i magistranci, opozycyjni koledzy, podwładni i przełożeni. „Opowieści przyjaciół” to może termin nieco na wyrost – bo choć przyjaciół ma Bartoszewski wielu, niekoniecznie zaliczają się do nich wszyscy wypowiadający się w tym zbiorze; część z nich to po prostu byli współpracownicy w szerokim tego słowa znaczeniu, a zdarzają się i postacie, do których żadne z tych określeń nie pasuje (jak np. Czesław Kiszczak, pośrednio odpowiedzialny za internowanie Bartoszewskiego, który rozmawiał z nim ledwie kilka razy. Przyjaciel – z pewnością nie, znajomy – też jakoś
dziwnie brzmi. Prześladowca – tak, sam Kiszczak przyznaje, że to miano nie jest pozbawione sensu… ) – ale nie da się zaprzeczyć, że zdecydowanie przeważają wypowiedzi w tonie przychylnym. Na ile natomiast są one pożyteczne w aspekcie dostarczania informacji? Kto miał do czynienia ze wspomnianymi na wstępie źródłami, nie znajdzie tutaj zbyt wielu zaskakujących faktów, co najwyżej zyska wgląd w to, jak nestor polskich polityków odbierany jest przez szeroko pojęte środowisko (zakładając, że jeszcze tego nie wie, co swoją drogą jest raczej mało prawdopodobne…). Kto tych źródeł nie zna, będzie w stanie ze znalezionych danych skonstruować sobie skrótową biografię prof. Bartoszewskiego; to za mało, żeby człowieka poznać, ale dość, żeby się nim zainteresować. A kto jest doń z zasady nieprzychylnie usposobiony… cóż, pewnie i tak po tę książkę nie sięgnie.
Można się zastanawiać, czy przyjęta przez autora koncepcja chronologicznego układu tekstu jest słuszna i czy nie lepiej byłoby zebrać w jednym miejscu wszystkie wypowiedzi danej osoby.To pozostawiłoby autorowi dużo mniejszą swobodę narracji, natomiast byłoby może wyrazistszą demonstracją nastawienia rozmówcy do podmiotu rozmowy. Wśród czytelników na pewno znajdą się zwolennicy jednej i drugiej opcji. Nie ulega natomiast wątpliwości, że warto byłoby umieścić w tekście odnośniki do wymienionych na końcu pozycji bibliograficznych; dociekliwy czytelnik być może niektóre z nich sam wytropi, ale czy musi być na tropienie skazany w czasach, gdy wstawianie przypisów w tekst pisany na komputerze jest tak proste?
Reasumując, wydaje się, że korzyść z lektury odniosą głównie odbiorcy, którzy z jakiegoś powodu nie mieli jeszcze okazji dokładniej się zapoznać z postacią „wesołego staruszka” (jak zwykł sam o sobie mawiać obiekt zebranych tu wypowiedzi), a brak im czasu lub zapału, by rozpocząć to zaznajamianie się od jego wspomnień.