Wielbiciele walczących z systemem nastolatków otrzymują kolejny smakowity kąsek. W dodatku do połknięcia w jeden (przepyszny) wieczór. Jeśli to któraś z kolei powieści dystopijnych, po którą sięgacie, z łatwością zauważycie pewien schemat, od którego jeszcze nie udało się odejść żadnemu autorowi. Jako fani konwencji będziecie zachwyceni, bo otrzymacie dokładnie to, czego oczekiwaliście, czyli apokaliptyczną wizję Stanów Zjednoczonych z romantyczną miłością w tle. Jeżeli jednak swoją przygodę z nastoletnimi powstańcami definitywnie zakończyliście na Igrzyskach Śmierci, uczciwie zapewniam, że swojego zdania na ten temat nie zmienicie po lekturze Legendy.
June i Daya poznaliśmy w poprzedniej części, Rebeliancie . June - utalentowana piętnastolatka, gwiazda Republiki, stawiana jest za wzór nawet dużo od niej starszym wojskowym. Day to wybraniec ludu, obrońca uciśnionych, a przy tym (jakże fortunnie) przystojny i ładnie zbudowany młody buntownik. Jako że zakazany owoc smakuje najlepiej, tych dwoje połączy niespokojne i gorące uczucie, co doprowadza do trudnego zakończenia: będą zmuszeni polegać wyłącznie na sobie i wspólnie ukrywać przed czyhającym na ich potknięcie systemem.
Wybraniec skupia się na działalności June i Daya „w podziemiu”, bowiem ta dwójka dołącza do Patriotów, czyli rewolucjonistów pragnących obalić Elektora - autorytarnego władcę Republiki. Sytuacja się komplikuje, kiedy po śmierci ojca władzę przejmuje jego syn, Anden. Chłopak jest młody i pełen ideałów, co robi wrażenie na June i wzbudza zazdrość Daya. Z kolei nasz buntownik rozkocha w sobie do reszty swoją małą przyjaciółkę, Tess, która nie lubi ani nowego władcy ani June. Jak widać, w pewnym momencie z przygodowej powieści pełnej zaskakujących zwrotów akcji robi się telenowela, ale miłosne rozgrywki tylko na chwilę przysłonią morderczą walkę o nowy lepszy świat.Nasi bohaterowie rzucą się w wir nieprzewidywalnych zdarzeń i pełnych niebezpieczeństw wypadków.
W napięciu trzymają nas przede wszystkim emocje kotłujące się w głowach June i Daya – także w tej części cyklu ich losy śledzimy z dwóch perspektyw, każdej osadzonej w narracji pierwszoosobowej. Do tego dochodzą wszechobecny ból i cierpienie, które stały się już regułą podobnych serii (choćby mocno naturalistyczne jak na powieści dla młodzieży Igrzyska, czy Saga księżycowa). Day ma rozszarpaną nogę, ale mimo to dzielnie wspina się po murach, by nie wpaść w ręce wroga. June zostaje porwana przez morderców swojego brata, ale przerażenia nie czuje, dzięki głębokiej nienawiści wobec tych, którzy ostatecznie odebrali jej dzieciństwo. Obrazowo przedstawione cierpienie fizyczne i psychiczne wyraźnie przyciąga młodych czytelników. Być może daje to poczucie zrozumienia dla bólu dojrzewania, a już na pewno wzbudza podziw wobec konkretnej postaci i mocno ją z czytelnikiem związuje. Gdy June odczuwa ból, narasta w niej wściekłość i z coraz większą zaciętością walczy o nowe ideały. Czytelnik w tym samym czasie
popiera bezkrytycznie każdy jej kolejny ruch, bo dzięki tak drobiazgowo opisanym przeżyciom, sam doświadcza strachu i napięcia. Te wzajemne odbijanie emocjonalnymi piłeczkami kończy się, tak jak to sobie Marie Lu wymarzyła: kiedy trzeci tom!? – z niecierpliwością zapytacie po ostatniej stronie Wybrańca.