Trwa ładowanie...

W Polsce mamy epidemię orzeczeń o niepoczytalności. Mordercy często nie są karani

- Nawet gdy po latach okaże się, że uznany za schizofrenika zabójca jest kompletnie zdrowy, to nie można powtórnie postawić go przed sądem – mówi dr Jerzy Pobocha, biegły sądowy, który usłyszał, że zmiana tego przepisu jest niewykonalna.

W Polsce mamy epidemię orzeczeń o niepoczytalności. Mordercy często nie są karaniŹródło: East News
d36ojvn
d36ojvn

W książce "Zrozumieć zbrodnię" Ewa Ornacka oraz biegły sądowy z zakresu psychiatrii dr Jerzy Pobocha prowadzą czytelników przez mroczne meandry zbrodniczych umysłów. Dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego Rebis, publikujemy jej fragment.

Rozdział 5. Jak zdemaskować przestępcę, czyli kulisy psychiatrii sądowej

Dla policji najważniejszą sprawą jest ustalenie i schwytanie sprawcy, dla psychiatrów sądowych – odtworzenie stanu jego psychiki w chwili popełniania przestępstwa. Rola biegłych jest fundamentalna, bo chociaż to sądy wydają wyroki, w rzeczywistości biegli decydują, czy kara w ogóle zostanie wymierzona.

Błędy w opiniowaniu sądowo-psychiatrycznym sprawiają, że procesy sądowe trwają latami. Podejrzany ma prawo do obrony, więc w trakcie badań może kłamać, symulować, demonstrować różne zachowania.

Obejrzyj: Magda Stachula: "Najmroczniejsze jest to, że osoba, którą najbardziej kochamy, może nas zdradzić"

– Musimy się z tym uporać, ponieważ tak jest skonstruowane prawo – tłumaczył studentom kryminalistyki i kryminologii doktor Pobocha (autorka była na wykładzie w charakterze obserwatora). – Stąd też szereg pracochłonnych czynności, które należy wykonać, zanim wyda się opinię: zbieranie danych o podejrzanym, analiza akt sprawy i modus operandi sprawcy (sposobu działania) oraz śladów kryminalistycznych. Dopiero na tym fundamencie można coś zbudować.

d36ojvn

W psychiatrii, tak jak w ruchu drogowym, powinna obowiązywać zasada ograniczonego zaufania. Podczas badań pacjent mówi, co chce. Nie we wszystko trzeba wierzyć. To, że w jego karcie choroby zostało kiedyś coś napisane przez różnych lekarzy, nie oznacza, że biegli nie muszą tego sprawdzić. W firmach ubezpieczeniowych klient jest uprzedzany o odpowiedzialności karnej za składanie nieprawdziwych informacji na temat swojego zdrowia. Natomiast w obliczu stawianych mu przez prokuraturę zarzutów może bezkarnie oszukiwać. I prawo jest tutaj bezsilne.

Czym się różni psychiatria kliniczna od sądowej? – dociekali studenci.

– Psychiatra kliniczny jest jak lekarz pogotowia – porównywał wykładowca. – Bada "tu i teraz". Nie interesuje go, co było dwadzieścia lat temu o godzinie 20.30, ale co jest w danej chwili. W przeciwieństwie do niego psychiatrę sądowego interesuje, co było "wtedy i tam". Na tej podstawie budujemy obraz stanu psychicznego sprawcy zbrodni.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Uwaga, szaleniec na drodze

– Zobrazujmy to przykładem bandyty, który w centrum Gdańska pod wpływem narkotyków dokonał zuchwałego rozboju, a następnie sterroryzował taksówkarza – proponuje psychiatra. – Wyrzucił go z samochodu i jechał pod prąd główną ulicą miasta. Podczas brawurowej ucieczki z miejsca przestępstwa używał świateł i klaksonu. Wszystko po to, by uniknąć zderzenia czołowego.

d36ojvn

Biegli napisali, że mężczyzna był wtedy w stanie "delirium toksycznego", a to oznaczało, że surowa kara mogła go ominąć. Dla Sądu Apelacyjnego w Gdańsku ich diagnoza okazała się nie do przyjęcia. Miałem ją zweryfikować.

Pojechałem do Gdańska. Postanowiłem osobiście przejechać się trasą, którą pokonywał "szalony" kierowca. Oczywiście nie pod prąd, ale to wcale nie było konieczne. Bez tego ustaliłem, że wybrał na miejsce przestępstwa okolicę o najmniejszym – jak na Gdańsk – natężeniu ruchu. Ryzyko zderzenia, szczególnie w sytuacji, gdy sprawca używał sygnałów świetlnych i dźwiękowych, było minimalne. Miał on zatem pełną orientację, gdzie jedzie, a nie dezorientację, jak wcześniej orzekli biegli.

Cała Polska pamięta innego kierowcę, który w lipcu 2014 staranował tłum na deptaku Bohaterów Monte Cassino w Sopocie, a następnie wjechał na molo. Dwadzieścia trzy osoby doznały ciężkich obrażeń ciała, niektóre z nich są teraz kalekami. Dopiero po uderzeniu w przeszkodę szaleniec zatrzymał auto.

East News
Źródło: East News

Miał 32 lata, w gazetach pisano, że jest uzdolnionym informatykiem, pracował dla amerykańskiej korporacji. Nie był pijany, naćpany ani pobudzony dopalaczami. Za umyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym, o co chciał go oskarżyć prokurator, groziło mu do 10 lat więzienia. Nie trafił do aresztu, lecz do szpitala. Chory psychicznie – zgodnie orzekli biegli. Kiedy wjechał swoją hondą w tłum, był niepoczytalny.

d36ojvn

Schizofrenię stwierdzono u niego kilkanaście miesięcy wcześniej. Miał brać leki, ale je odstawił. Tłumaczył podczas przesłuchania, że czuł się po nich senny i na niczym nie mógł się skoncentrować. Psychiatrzy, którzy go w śledztwie badali, zgodnie orzekli, że kierowca hondy musi być izolowany i leczony. Wyjdzie na wolność, gdy komisja lekarska uzna, że nie stanowi już zagrożenia.

– W polskim opiniowaniu sądowo-psychiatrycznym schizofrenia jest równoznaczna z niepoczytalnością, ale ciekaw jestem, czy w Stanach Zjednoczonych ten kierowca mógłby odpowiadać za katastrofę w ruchu lądowym – podkreśla doktor Pobocha.

– Chorego psychicznie człowieka postawiliby przed sądem? Jak to możliwe, doktorze?

– Przepisy są inne. Tam choroba nie zapewnia automatycznie bezkarności. Oni wnikliwie analizują, czy sprawca rzeczywiście miał zniesioną zdolność rozpoznawania znaczenia czynu, czy "potrafił odróżnić dobro od zła".

d36ojvn

– Jak to robią?

– Posłużę się przykładem. W 1994 roku szaleniec w USA strzelał do samochodów na autostradzie. Wywołał totalną panikę, doszło do karambolu, wiele osób ucierpiało. Podczas dziewięciogodzinnych badań psychiatrycznych powiedział: "Gdyby w pobliżu był patrol policji, to na pewno bym nie strzelał". On wiedział, że popełnia przestępstwo, i stanął za to przed sądem.

(…)

East News
Źródło: East News

Epidemia urojeń

W Polsce mamy dziś epidemię orzeczeń o niepoczytalności. Sprawcy spektakularnych zbrodni, wśród nich dorośli mordujący swoje dzieci, trafiają do aresztów i szybko z nich wychodzą.

d36ojvn

Wiosną 2015 roku mężczyzna w stanie ostrej psychozy odebrał z przedszkola swoją 5-letnią córkę i udusił ją w parku w Brzeźnie (na zdjęciu powyżej). Podobno zobaczył w niej szatana. Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że człowiek ten był wtedy niepoczytalny, więc sprawa o zabójstwo została umorzona. Tamtego dnia ojciec dziewczynki był badany przez lekarzy. Pogotowie zawiozło go na oddział Pomorskiego Centrum Toksykologii w szpitalu MSWiA w Gdańsku. Wypisano go stamtąd po jednej dobie. W jego zachowaniu nikt nie dostrzegł śmiertelnego zagrożenia.

Od tego typu informacji w mediach można dostać zawrotu głowy:

• "Wioletta K. z Sieradza udusiła swoją trzyletnią córeczkę szalikiem, a potem sama zadzwoniła na policję. Była niepoczytalna – tak wynika z opinii biegłych psychiatrów, którą otrzymała prokuratura".
• "30-letnia Renata G., która w lutym 2016 roku pozbawiła życia półtoramiesięcznego syna Szymona, uderzając dzieckiem o podłogę, uniknie kary. Olsztyński sąd uznał, że była niepoczytalna".
• "W Polkowicach 23-letnia Monika P. wyrzuciła przez okno czteroletniego syna swojej koleżanki, bo ta nie chciała jej dać papierosa. Kobieta nie poniesie kary. Prokuratura umorzyła wobec niej postępowanie, ponieważ biegli psychiatrzy uznali, że jest chora psychicznie".

Na zdjęciu: dr Jerzy Pobocha/East News
Źródło: Na zdjęciu: dr Jerzy Pobocha/East News

Opinia publiczna chciałaby wierzyć, że wszystko odbywa się według najwyższych standardów orzekania, ale nie zawsze tak jest. Wątpliwości co do niektórych opinii stwierdzających niepoczytalność mają nawet eksperci z Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej – od dziesięciu lat apelują o większą wnikliwość badań.

d36ojvn

– Jeżeli biegli opiniowali niepoczytalność, a z czasem okazuje się, że jest to błąd, to – zgodnie z polskim kodeksem karnym – nie można już tego "odkręcić" – mówi dr Jerzy Pobocha, który był założycielem Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej i jego pierwszym prezesem. – Z punktu widzenia logiki, zasad współżycia społecznego i – generalnie – sprawiedliwości takie prawo jest nie do przyjęcia.

– Dlaczego?

– Nie może być tak, że zabójca, który wprowadził w błąd lekarzy (lub dzięki szczęśliwemu dla siebie zbiegowi okoliczności) uniknie kary. Specyfika psychiatrii sądowej polega na tym, że nie ma w niej zjawisk ewidentnych. Pośpiech w diagnozowaniu to prosta droga do fatalnych pomyłek. Do tego polski wymiar sprawiedliwości jakby przyjął za dogmat nieomylność biegłych, a przecież życie wciąż pokazuje, że nieomylni nie są. Ten dogmat trzeba złamać, ponieważ traktowanie psychiatrów jak bogów to droga donikąd.

Jakieś dziesięć lat temu w szpitalu o maksymalnym zabezpieczeniu pojawił się zabójca, który nigdy nie był chory psychicznie, jednak uznano go za niepoczytalnego i niebezpiecznego dla otoczenia, dlatego był izolowany. "Panowie, ale ja jestem zdrów jak ryba" – oznajmił w trakcie badania, gdy przyjmowano go na oddział. Niestety miał rację i nic z tym nie można było zrobić.

– Jak to?!

– Przepisy są jednoznaczne: nawet gdy po latach okaże się, że uznany za schizofrenika zabójca jest kompletnie zdrowy, to nie można powtórnie postawić go przed sądem. Konsultowaliśmy tamten przypadek z profesorem Lechem Paprzyckim z Sądu Najwyższego. Usłyszeliśmy, że nic się nie da zrobić, gdyż przepis stanowi, że rewizja nie może być na niekorzyść tej osoby. Tymczasem postawienie człowieka przed sądem na skutek pojawienia się nowej diagnozy byłoby ewidentnie na jego niekorzyść.

Sądy mają związane ręce. Jedyną możliwością byłoby udowodnienie, że niezgodna ze stanem faktycznym opinia o niepoczytalności powstała w wyniku przestępstwa, np. korupcji biegłego. To prawie niewykonalne.

– Więc jak można coś zmienić?

– Wprowadzeniem do istniejącego przepisu słów: "nie dotyczy to orzeczeń o niepoczytalności w przypadku zabójstw" i byłoby po sprawie. Ale jest silny opór materii. Jako Polskie Towarzystwo Psychiatrii Sądowej docieraliśmy do Prezydium Sądu Najwyższego i usłyszeliśmy, że to jest niewykonalne.

(...)

Powyższy fragment pochodzi z książki Ewy Ornackiej "Zrozumieć zbrodnię", która ukazała się nakładem Domu Wydawniczego Rebis.

Dr Jerzy Pobocha – założyciel i prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej, prezes Głównego Sądu Koleżeńskiego Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, wiceprezes Federacji Polskich Towarzystw Medycznych, biegły sądowy z zakresu psychiatrii, od blisko czterdziestu lat wydaje opinie w sprawach karnych, w tym najpoważniejszych, o których głośno było w całej Polsce. To jego diagnoza posłała na szubienicę najgroźniejszego seryjnego zabójcę w Polsce, Pawła Tuchlina zwanego Skorpionem, który zabił dziewięć kobiet. Niejednokrotnie demaskował przestępców-symulantów, a także opanował epidemię "udawanej depresji". W ujawnianiu zła Jerzy Pobocha kieruje się nadrzędną zasadą: "Nie jest ważne to, co przestępca mówi o czynie, ale co czyn i jego okoliczności mówią o sprawcy".

Ewa Ornacka - dziennikarka śledcza i scenarzystka. Autorka książek "Tajemnice zbrodni" i "Alfabet mafii", scenariusza filmu "Świadek" w reżyserii Andrzeja Kostenki i serialu dokumentalnego "Zbrodnie niedoskonałe". Autorka reportaży telewizyjnych o przestępczości zorganizowanej i białych kołnierzykach. Nagrodzona Srebrną Kaczką SDRP za odwagę w opisywaniu mafii. W 2007 r. chroniona przez Centralne Biuro Śledcze.

d36ojvn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d36ojvn