Marsz pogrzebowy na powitanie
Zamiłowanie do nietypowego, nieco wisielczego humoru (ale i do slapsticku spod znaku Flipa i Flapa) pisarz wyniósł prawdopodobnie z domu rodzinnego. U Vonnegutów, Amerykanów niemieckiego pochodzenia, obowiązywał dowcip spod znaku "Schadenfreude", czyli "czerpanie przyjemności z nieszczęścia innych ludzi". Jedną z ulubionych anegdot Kurta juniora była ta dotycząca jego kolegi ze studenckiej korporacji, który zażywał kąpieli w momencie, gdy ogłoszono informację o japońskim ataku na Pearl Harbor: "Kiedy Vonnegut docierał do puenty - facet wywinął w wannie orła i się zabił - musiał tłumić świszczący, na wpół wstydliwy chichot".
Gdy w roku 1951 roku artysta zdecydował się na sprzedaż domu w Alplaus, w którym zamieszkiwał wraz z żoną Jane i dwójką dzieci, również nie omieszkał dać próbki swojego specyficznego poczucia humoru: "Gdy nowi właściciele - inżynier z General Electric wraz z żoną - szli podjazdem w towarzystwie prawnika, aby podpisać dokumenty, Kurt na powitanie zagrał na pianinie Marsz pogrzebowy Chopina". Powodem był fakt, że na terenie przydomowego ogrodu znajdowały się prochy byłej lokatorki (z tego też powodu budynek był przez mieszkańców Alplaus nazywany "domem pogrzebowym Vonnegutów).