Trwa ładowanie...
recenzja
04-03-2014 19:04

Trzej przyjaciele w ciekawych czasach

Trzej przyjaciele w ciekawych czasachŹródło: "__wlasne
d2dc5ud
d2dc5ud

Jest takie chińskie powiedzonko, czy raczej złorzeczenie, które może znaleźć zastosowanie w każdej części naszego globu i w każdej epoce. „Obyś żył w ciekawych czasach”… Cóż, w Europie Środkowej takich czasów było aż nadto, a pewne miejsca – gdzie obok siebie egzystowali ludzie mówiący kilkoma różnymi językami i/lub wyznający kilka różnych religii – wydawać się mogły raz na zawsze naznaczone piętnem tego przekleństwa. Na przykład Levice, które na przestrzeni niespełna stu lat cztery razy zmieniły przynależność państwową. W roku 1938, gdy zaczyna się akcja powieści Pavla Rankova, wydaje się, że miasteczko jest epicentrum normalności. Po latach panowania C.K. Monarchii znalazło się w Republice Czechosłowackiej, rozkwitło, okrzepło, stało się domem dla każdego, kto chciał w nim zamieszkać – mogli to być „Węgrzy, Słowacy, Czesi, Żydzi, Cyganie, rodzina Niemca Barthla i Bułgara Rankova”. Toteż Czech Honza (Ján) Bízek, Żyd Gabriel Rosenberg i Węgier Peter Rónai mogą bez przeszkód się przyjaźnić, mogą też wszyscy
razem zabiegać o względy ślicznej koleżanki z klasy, Słowaczki Márii Belajovej. Gdy decydują się na rozstrzygnięcie pierwszeństwa w tej rywalizacji za pomocą wyścigu pływackiego, nie mogą nawet podejrzewać, że jest to ich ostatnie beztroskie lato. Za rok będą mieszkali już w innym kraju, choć w międzyczasie nie ruszą się za rogatki Levic. Exodus zacznie się dopiero potem. Jan pierwszy – nie z własnej woli – opuści rodzinne miasto; za nim (właściwie nie do końca za nim, bo okrutne kaprysy losu pchną każdego własnym szlakiem, czasem zgoła niewiarygodnym) pójdą przyjaciele. Będą wracać, jeśli nie do domu, to gdzieś w okolice, jeśli nie ciałem, to myślą i sercem. Bo choćby gdziekolwiek byli, z kimkolwiek przestawali, choćby o pozostałych usłyszeli najbardziej nieprawdopodobne rzeczy, będą wierni dziecięcej przyjaźni. I – każdy na swój sposób – Márii …

Losy ludzi pogranicza, od których historia ciągle wymaga a to definitywnego opowiedzenia się po jednej stronie, a to przymusowego przestawienia się na język inny niż ojczysty lub równie niechcianej zmiany miejsca zamieszkania (nie mówiąc o bardziej drastycznych konsekwencjach, jak oddanie życia w walce pod cudzym sztandarem, czy też stanie się ofiarą ludobójstwa), to temat bardzo kuszący, a przy tym niezwykle pojemny. Każdy taki sporny zakątek doczekał się solidnej porcji literatury faktograficznej, a i beletrystyka nie pozostała za nią w tyle – na zawołanie potrafimy wymienić przynajmniej parę tytułów opowiadających o dramatycznych perypetiach kresowiaków czy mieszkańców Górnego Śląska, a przecież granice Polski nie są jedynymi, wokół których toczyły się spory i zatargi w ciągu ostatniego wieku. W prawie wszystkich krajach położonych, z grubsza biorąc, między Bałtykiem a Morzem Śródziemnym, do kwestii narodowościowych dochodziły jeszcze i polityczne, bo w drugiej połowie XX wieku w każdym z nich dwa razy
dokonała się zmiana ustroju. Rankov miał więc doskonałe pole do popisu i w dużej mierze tę sposobność wykorzystał.

Wszystko, co działo się na terenie dawnej Czechosłowacji i Węgier pomiędzy rokiem 1938 a 1968, znalazło swój oddźwięk w losach Jána, Gabriela, Petra i Márii. Historia czworga przyjaciół, skazanych – jak się wydaje – na to, by nigdy nie zaznać prawdziwego szczęścia, obfituje w momenty zaskakujące, wzruszające, dramatyczne, które autor stara się przedstawiać bez sentymentalizmu, od czasu do czasu podbarwiając opowieść szczyptą ironicznego lub przaśnego humoru, a nawet – na szczęście tylko w jednym epizodzie, niezwiązanym bezpośrednio z bohaterami – makabrycznej groteski. Niepotrzebny jest ten fragment z „pastą Májka”, niesmaczny, wręcz obrzydliwy. Trudno powiedzieć, czemu miał służyć – ani to prawda historyczna, ani realizm magiczny – a paskudne wrażenie pozostaje... Można się też zastanawiać, czy naprawdę autor nie mógł sobie darować detalicznych opisów doznań Honzy po spożyciu „dynamit-mordy” albo metody leczniczej, którą tenże stosował dla usunięcia skutków nierozważnego życia erotycznego. Może tego
rodzaju wstawki mają na celu podkreślenie, że przedstawione postacie są ludźmi z krwi i kości, że ich uwikłanie w meandry historii i dzielne zmaganie się z przeciwnościami losu nie czyni z nich bezcielesnych herosów; może, choć czy „Wojna i pokój” albo „Nędznicy” tracą cokolwiek przez fakt, że nie śledzimy bohaterów w sytuacjach intymnych i nie wiemy, jak funkcjonuje ich przewód pokarmowy? Ale powrotu do wielkiej epiki już chyba nie będzie, zatem zamiast narzekać, że współczesna proza jej nie dorównuje, trzeba z niej wybierać to, co najlepsze.

U Rankova jest to umiejętność syntetycznego ujęcia dziejów regionu i zamieszkujących go ludzi różnych narodowości, przekazania wewnętrznych dylematów bohaterów stosunkowo prostym językiem (momentami co prawda trochę zbyt czytankowym stylem) i zmuszania czytelników do zastanawiania się, jak zachowaliby się w danej sytuacji. Zastosowane przez autora rozwiązanie kompozycyjne – podzielenie akcji na 30 rozdziałów odpowiadających kolejnym latom – również się świetnie sprawdza (choć być może nie wszystkim czytelnikom będzie odpowiadać konstrukcja narracji: w 29 rozdziałach poznajemy wydarzenia z ust narratora zewnętrznego, po czym na końcu głos zabiera Mária). A najważniejsze jest pytanie, które – choć nie pada w sensie fizycznym – przewija się cały czas między wierszami: w jakim stopniu nasz los determinują czynniki od nas niezależne, czyli owo feralne „życie w ciekawych czasach”, a w jakim my sami? Czy gdybyśmy przyszli na świat w innym czasie i w innym miejscu, bylibyśmy inni – i jak bardzo?

d2dc5ud
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2dc5ud