Niezależnie od oceny fenomenu Harry'ego Pottera, książki o jego przygodach niewątpliwie stały się katalizatorem rynkowego boomu na fantastykę dla dzieci i młodzieży. Jak to zwykle z trendami bywa, większość książek, które wysypały się z wydawniczego rogu obfitości, okazała się mało oryginalna, wtórna i bazująca na utartych schematach. Oczywiście jednym z najbardziej eksploatowanych w nich motywów była edukacja magicznie uzdolnionej młodzieży w dziesiątkach bardziej czy mniej hogwartopodobnych szkół. Nic więc dziwnego, że na ten temat coraz trudniej napisać coś nowego i wzbudzić w czytelnikach świeże emocje. Kolejną pisarką, która jednak postanowiła podjąć to wyzwanie, jest Tamora Pierce. I trzeba przyznać, ze wyszła z tej próby obronną ręką.
Księga Sandry otwiera tetralogię Krąg Magii, w oryginale stanowiącą część większego cyklu, którego fabuły rozgrywają się w Uniwersum Kręgu. Bohaterami tej i kolejnych trzech powieści są nastolatkowie, którzy dopiero opuszczają świat dzieciństwa, przekraczając próg niepewnej i burzliwej młodości. Musimy jednak jasno powiedzieć, że i dzieciństwo każdego z nich zostało naznaczone samotnością i cierpieniem. Źródłem tego ostatniego często bywały zaś magiczne zdolności bohaterów, ujawniające się w sposób niekontrolowany oraz wzbudzające niechęć i niezrozumienie ich otoczenia.
Sandry co prawda należy do rodu panującego, jednak nie ma szans ani na koronę, ani na normalne życie. Oddanie jej do Świątyni Wietrznego Kręgu to dla jej rodziny rozwiązanie bardzo wygodne. Do szkoły magów trafia również Daja, która jako jedyna ocalała z zatopionego okrętu należącego do jej rodu. Po tym wydarzeniu jej lud uznał ją za wyrzutka i skazał na wygnanie. Trzecim z nowych adeptów Kręgu zostaje Płotka, który wychował się w miejskich slumsach i wyspecjalizował w złodziejskim fachu. Przyłapany na kradzieży po raz kolejny, zostaje skazany na morderczą pracę w dokach. Wyzwolony przez mistrza Niklarena Złotookiego ze świątyni, przyjmuje imię Briara. Czwartym podoopiecznym maga zostaje Tris, przez całe życie mieszkająca kątem u krewnych, którym zawadzała na każdym kroku.
Cała czwórka znajduje w Świątyni Wietrznego Kręgu zrozumienie i opiekę, których tak bardzo brakowało im do tej pory. Dodatkowo pod okiem wyrozumiałych nauczycieli może poznawać swój magiczny potencjał i uczyć się wykorzystywać go z pożytkiem dla siebie i innych. Każde z bohaterów ma zaś odmienne talenty. Sandry potrafi tkać magiczne sploty i materie, a jej umiejętności okazują się kluczowe w finałowej scenie powieści. Daja odkrywa w sobie zdolności związane z posługiwaniem się ogniem i z obróbką metali. Briar potrafi na różne sposoby wpływać na rośliny, natomiast emocje odczuwane przez Tris wywołują anomalie pogodowe i trzęsienia ziemi. Zapanowanie nad nieukształtowanymi zdolnościami stanowi dla każdego z bohaterów nie lada wyzwanie.
Kwestie dotyczące magii ukazane są przez autorkę w sposób co najmniej interesujący. Po pierwsze, opanowanie umiejętności właściwego korzystania z czarów wymaga poznania samego siebie i wytężonej pracy. Po wtóre zaś, magia wykorzystywana jest – póki co – nie do zmieniania losów imperiów, poskramiania mitycznych bestii czy odpalania efektownych fajerwerków ku uciesze gawiedzi, ale do pomocy w sprawach zwykłych i codziennych – w kuźni, warsztacie tkackim, ogrodzie, do wpływania na pogodę czy przyrządzania smakołyków w kuchni. Po trzecie w końcu, okazuje się, że równie dobrze, jak praktyczną pomocą w równych dziedzinach życia, czarowanie może stać się źródłem nielichych kłopotów. Innymi słowy, nie rozwiązuje za ludzi większości ich problemów.
Przekonują się o tym na własnej skórze bohaterowie. Przychodzą z różnych miejsc i środowisk, zostali pozbawieni normalnych rodzin, każde jest na swój sposób skrzywdzone, stąd czują się samotni i są nieufni. Żyją i mieszkają obok siebie w odizolowanym od reszty świątyni domu, przeznaczonym dla niesfornych adeptów magii, jednak nadal nie odważają się na nawiązanie bliższych relacji z jego pozostałymi lokatorami. Dopiero wspólne działanie w obliczu niebezpieczeństwa zagrażającego ich życiu powoduje nie tylko wyzwolenie w nich dodatkowych magicznych mocy, ale przyczynia się również do narodzenia się między nimi więzi, przyjaźni, lojalności, a także poczucia wspólnoty i przynależności.
Jak pokazuje przykład Księgi Sandry, fantastyka dla młodych czytelników wcale nie musi być niemądra czy infantylna. Nawet jeśli nieco brakuje jej do kanonicznego* Czarnoksiężnika z Archipelagu* Le Guin , może znakomicie promować pozytywne wartości, bez specjalnego lukrowania rzeczywistości – z jednej strony – i epatowania okrucieństwem – z drugiej. Powieść Tamory Pierce to lektura poprawiająca nastrój, budząca nadzieję i podtrzymująca wiarę w dobro. Napisana w gawędziarskim stylu, niewyszukanym językiem i nie bez poczucia humoru, sprawi satysfakcję nie tylko rówieśnikom bohaterów. Z przyjemnością sięgną po nią również starsi czytelnicy, którzy zechcą przenieść się na chwilę do świata, w którym dobrym magiem jest tak samo trudno być, jak dobrym człowiekiem w naszym świecie.