Jak wyglądało to życie w GG za reżimu Franka?
Było żałosne. Racje żywnościowe zaspokajały 27 proc. dziennego zapotrzebowania na kalorie dla dorosłego człowieka. W przypadku Żydów było to 10 proc. Ludzie albo głodowali albo musieli organizować sobie pożywienie na własną rękę.
I tak rozwinął się czarny rynek.
Tak. Na terenie GG istniały nawet fabryki, które kupowały jedzenie na czarnym rynku, żeby wykarmić pracowników, bo ci z głodu nie byli w stanie pracować. Ludzie masowo nie przychodzili do pracy, bo to, co zarobili nie starczało im na zakup jedzenia. Więc szukali drugiej pracy na czarnym rynku. Ponadto okradali fabryki. Nawet jeżeli nie było tam jedzenia, to zawsze znalazło się coś, co można było później na to jedzenie wymienić. I dochodziło do kuriozum. Bo gdy w którejś z fabryk okazało się, ze doszło do kradzieży i strażnicy kazali wszystkim pracownikom opróżnić kieszenie, żeby sprawdzić, kto jest winowajcą, to wychodziło na jaw, że każdy coś zabrał. I co Niemcy mieli zrobić? Nic nie mogli zrobić, tolerowali to, bo wiedzieli, że pracownicy, którzy są zmęczeni, głodni, chorzy pracować nie będą w stanie.