Ale, jak pan mówi, nawet tego udawania za bardzo nie było.
Nie, bo Frank nie był w stanie zrobić nic przeciwko Hitlerowi. I Hitler o tym wiedział. Frank to był bardzo ambitny człowiek. Nie był zadowolony z tego, jak przebiegła jego kariera w latach 30. - liczył wtedy, że obejmie stanowisko ministra sprawiedliwości. To się nigdy nie stało. Jadąc do Krakowa i obejmując władzę nad GG, miał nadzieję, że to zwiększy jego szanse na awans, że pewnego dnia wróci do Niemiec w chwale, Hitler poklepie go po plecach i obsadzi go na jakimś bardzo ważnym stanowisku w reżimie nazistowskim. Prawdopodobnie nigdy by się to nie stało, bo Hitler niespecjalnie cenił Franka. Ale takie były jego wyobrażenia. Osoby przebywające blisko Franka, na przykład jego syn Nicolas, który wydał niesamowitą książkę o znienawidzonym ojcu, mówili, że był to człowiek, który zawsze desperacko szukał poparcia u Hitlera. Miał swoje przemyślenia, bo głupi nie był, ale potem jechał na spotkanie z Hitlerem i wracał z konkretnymi rozkazami. Sam Frank w rozmowie z psychologami podczas przesłuchań w Norymberdze
wyznał, że Hitler go uwiódł.