Tortury a terroryzm
Za punkt przełomowy w dzisiejszej dyskusji o torturach Sykuna uznaje zamachy z 11 września dokonane przez terrorystów z Al Kaidy. W Stanach Zjednoczonych, kojarzonych dotąd z wolnością, demokracją i postępem, rozgorzała na ten temat wielka dyskusja. Krótko po tragicznych wydarzeniach z Nowego Jorku i Waszyngtonu, w lokalnej prasie ukazał się artykuł, w którym autorka opisała test, jakiemu poddani zostali studenci na zajęciach z etyki. Uczestnicy mieli cztery możliwe odpowiedzi dotyczące reakcji na zamachy na World Trade Center i Pentagon: a) dokonać publicznej egzekucji organizatorów zamachu; b) sprowadzić i osądzić ich w USA; c) doprowadzić ich przed międzynarodowy trybunał; d) poddać ich torturom celem uzyskania wyjaśnień. Zdecydowana większość ankietowanych wybrała odpowiedzi a) i d), potwierdzając tym samym, że pierwszym odruchem są emocje. To one stanowią punkt wyjścia do debaty społecznej, która często idzie w parze z tą prowadzoną przez intelektualistów.
Publikacje, które pojawiły się w następnej kolejności - m.in. "Czas pomyśleć o torturach" w "Newsweeku" czy "Droga do sprawiedliwości prowadzi przez tortury" - tylko utwierdzały amerykańskie społeczeństwo w przekonaniu, że ta metoda pozyskania informacji w pewnych sytuacjach nie powinna podlegać dyskusji etycznej. Ważniejszy stawał się argument o możliwości zapobiegnięcia podobnym wydarzeniom, z naciskiem na zamachy terrorystyczne, w przyszłości. Kontrargumenty amerykańskich filozofów i etyków, czy nawet przedstawicieli Kościoła, dotarły do opinii publicznej znacznie później, gdy idea tortur przestała być tylko teorią, a stała się praktyką.