2. Michael Herr "Depesze", tłum. Krzysztof Majer
"Depesze" to książka, którą niełatwo sklasyfikować pod względem gatunkowym. Jak przystało na Nowe Dziennikarstwo, całość plasuje się gdzieś pomiędzy reportażem a prozą czysto fikcjonalną. Nie jest to w żadnym wypadku dowód cynizmu i chęci wprowadzania czytelnika w błąd. To raczej sygnał, jak mglista okazuje się w warunkach wojennych granica między prawdą a fałszem. Dynamiczny, dygresyjny monolog Herra, który pracował w Wietnamie jako korespondent, nie ma w sobie nic z suchego komunikatu prasowego.
Trudno się opędzić od skojarzeń z twórczością wspomnianego wcześniej Huntera S. Thompsona, tym bardziej, że w trakcie lektury towarzyszy nam, nieodzowny dla burzliwych lat 60. w USA, rock'n'rollowy soundtrack. Całość galopuje w opętańczo-delirycznym tempie, dając nam możliwie najwierniejszy obraz wojennego obłędu. Wszak Wietnam, jak pisze Herr, był "(...) tak popieprzony, że nie można się było dziwić tym, którzy wierzyli w co popadnie. Widziałem drużynę, w której wszyscy mieli na sobie batmańskie fetysze i przez ten debilizm przebijał nawet jakiś duch wspólnoty. Byli tacy, co zatykali sobie asy pik za pasek na hełmie, i ci, którzy z ciał swoich ofiar rabowali drobne przedmioty i robili z nich relikwie, żeby spłynęła na nich część ich mocy (...)".