Kiedy nic nie ma, to i tak coś jest
Równie szybko odpowiadają polskie firmy odzieżowe na kolejne wyzwania mody. "Chłopki", czyli letnie sukienki z kwiaciastego kretonu, z bufiastymi rękawami, sznurowanym gorsem i falbanką u dołu; "bananówy", czyli długie spódnice zszywane z łukowatych klinów; spodniumy z bistoru... i można by jeszcze długo wymieniać. Ale nic nie przebije popularności kreacji, jakie od końca lat 60 tworzy dla Domów Towarowych Centrum Barbara Hoff. Po jej sukienki-płaszczyki z drobno prążkowanego sztruksu, letnie sukienki z surówki albo z bawełnianego trykotu, żakiety w stylu safari, kurteczki pikowane niczym robocze kufajki, zapinane na drewniane kołki i podbite podszewką w barwną "łączkę", jeździ się do Warszawy z całej Polski, nie zawsze wracając z przedmiotem pożądania, bo nigdy nie ma ich tyle, ile chętnych klientek.