Twarda ręka każdej drużyny
Janusz Wójcik wiele razy podkreśla, że niezależnie od tego, którą drużynę trenował, zawsze dbał o porządek. Piłkarze mają chodzić na treningi, nie imprezować ponad miarę i przyjmować wolę trenera jak świętość - tak w skrócie wygląda "porządek", ale poszczególne anegdoty pokazują, że z utrzymywaniem go bywało różnie. Wójcik to człowiek, który nie przebiera w słowach. Taka też jest jego biografia - napisana wyjątkowo prostym, pełnym wulgaryzmów językiem. To właśnie ten niewyszukany język jest jednym ze sposobów zaprowadzania porządku, oprócz standardowych zakazów czy nakazów. Wójcik szczyci się tym, że każdą drużynę prowadził twardą ręką. O tym, jak daleko może ona sięgać, z pewnością przekonało się "paru delikwentów", jak ich określa, którzy nie chcieli podporządkować się decyzjom trenera. Jeśli dwóch z tak zwanej "grupy ostrzegawczo-porozumiewawczej" nie dawało rady, do gry wchodził najsilniejszy, w reprezentacji był to Aleksander Kłak, do którego Wójcik mawiał: "Aluś, ty masz po prostu podejść walnąć w
cymbał takiego klienta. Tylko krzywdy mu nie zrób. Jeżeli powie, że zrozumiał, to ja już nic nie muszę wiedzieć. A jeśli dalej będzie podskakiwał, to przyjdź do mnie".