Rozmowa z Jerzym Urbanem
Historia głośnej rozmowy Torańskiej z Urbanem rozpoczęła się od złośliwości dziennikarki. W jednym z wywiadów powiedziała, że nie musi z nim rozmawiać, gdyż Urban nie potrzebuje akuszerki. Naczelny "NIE" napisał do dziennikarki długi list, w którym wyjaśnił, że takiej akuszerki jak ona akurat pragnie.
"Wpadłam w panikę, czy potrafię. Bo on jest bystrzak. [...] Mniej więcej wiem, jaki on jest, ale czy jestem w stanie odkryć go w rozmowie - myślałam - powyciągać z niego tę jego próżność, chełpliwość, inteligencję, ale również cynizm? Spotykałam się z nim co środę. [...] On tak patrzył na mnie dobrotliwie [...] a ja byłam kompletnie zagubiona. Chociaż nie, to nie było zagubienie, raczej bezradność, raczej bezustanne wątpliwości, jak go ugryźć, jak go obnażyć. [...]
Kiedyś na moje kolejne: "Ale jeszcze musimy się spotkać" odpowiedział: "Gdybym pracował jak pani, na życie bym nie zarobił"."