Radość w pustym emeryckim życiu komunistów
"Złapałam z nimi kontakt psychiczny. Oni nabrali do mnie zaufania. Byłam otwarta na ich racje. Nie przychodziłam w roli prokuratora ani sędziego. Chciałam ich wysłuchać. Co mają na sumieniu, czy uważają, że zbłądzili, czym ich ta ideologia uwiodła?" - wspomina Torańska.
Zdaniem dziennikarki komunistom sprawiało radość (w ich "pustym emeryckim życiu"), że do nich przychodzi, że mogą "zrzucić ciężar wieloletniego milczenia", że Torańska rozmawia z nimi godzinami, rozpiera ją ciekawość i naprawdę chce się dowiedzieć "jak to było".
"Były wyznaczone dni, zawsze raz w tygodniu. Oni do tych kolejnych rozmów przygotowywali się psychicznie. Każdy człowiek ma potrzebę wytłumaczenia się, a ja im na to pozwalałam. Potem wielu dziennikarzy uderzało do nich - i odmawiali. [...] Odmawiali, bo rozmowę ze mną traktowali jak rozmowę życia, ostatnią. Na taką można się zdobyć tylko raz, potem jest już bełkot".