"Wyciągnąć od nich wszystko"
"Rozmawiałam z kilkudziesięcioma komunistami. Od początku wiedziałam, że robię ważny dokument, bo żaden z historyków nie może tych rozmów pominąć, opisując PRL i system komunistyczny" - mówi Torańska Purzyńskiej. W czasie stanu wojennego Torańska była bez pracy, więc, jak sama przyznaje, miała dużo czasu i żyła tylko rozmowami ze "starymi komunistami": "Rozmawiałam do imentu, żeby wyciągnąć od nich wszystko".
Torańska nie rozmawiała z nimi na kolanach: "Potraktowałam komunistów jak normalnych ludzi, bez "towarzyszu pierwszy sekretarzu", bez uniżoności. Poza tym, to były rozmowy z prostymi pytaniami. Chyba w tym ich siła - przychodzi młody człowiek i zadaje naiwne pytanie "Niech mi pan wytłumaczy, czym jest ten socjalizm?"."
"Mówiono: dziwne, że rozmawia z komunistami, może ubeczka. Pamiętaj, że był jeszcze stan wojenny, a ja latam po komunistach i im zadaję pytania. [...] Jedni pytali, czy jestem córką komunistów, a tak zwanych prawdziwych Polaków dziwiło, że mogę rozmawiać z komunistami. Jedni mieli pretensje, że wchodzę w nie swoje dziedzictwo, a drudzy, że dając głos komunistom, pozwalając im mówić - usprawiedliwiam ich" - mówiła Torańska w innej rozmowie, z Remigiuszem Grzelą.