Bomby w butelkach po sokach
Dobrym przykładem absurdalnych przepisów bezpieczeństwa jest sytuacja sprzed kilku lat. Jedna osoba próbowała wnieść na pokład samolotu odczynniki chemiczne w butelkach po sokach, by móc z nich następnie stworzyć materiał wybuchowy.
Nie doszło do tego, więc system ochrony zadziałał. Nie zmienia to faktu, że od tego momentu na pokład można wnieść butelkę z maksymalnie stumililitrową zawartością, gdyż według stanu dzisiejszej wiedzy, z takiej ilości nie sposób stworzyć bomby. Co na to Sebastian Mikosz?
Po pierwsze, „technika idzie cały czas do przodu, a po drugie, do jednego samolotu może wejść pięciu-sześciu pasażerów ze stumililitrowymi butelkami i dysponować co najmniej półlitrowym materiałem wybuchowym. Co wtedy? Będziemy mogli wnosić tylko pięćdziesięciomililitrowe butelki?”.