Wieś o nazwie Auschwitz
Auschwitz powitała z radością: po trzech dniach podróży w wagonie towarowym powietrze wydawało się szczególnie ożywcze. Uderzające jest wspomnienie młodego polskiego więźnia, który mijając ją, powiedział do niej po niemiecku: "Nie choruj i nie bój się". Gdy zobaczyła, że większość ludzi ładują na ciężarówki, pomyślała, że mają szczęście - po trudach podróży nie muszą iść pieszo. Dopiero potem okazało się, że wszyscy trafili do gazu.
Tu znów wyszła na jaw natura kobiety. Jej wspomnienia z początku pobytu w obozie są dowodem niezwykłego hartu ducha:
"Zatrzymałyśmy się przy czymś w rodzaju łaźni, zdjęłyśmy ubrania, ogolono nam głowy i dano obozowe pasiaki. To było okropne. Niektóre z kobiet płakały w milczeniu, siedząc na krześle fryzjera. Nie dosięgną mnie, pomyślałam sobie, wznosząc wzrok ku niebu, gdy moje loki osuwały się na ziemię po moich nagich plecach. W następnym pomieszczeniu wytatuowano mi numer na przedramieniu. W Auschwitz niepotrzebne były nazwiska (...). Dostałam numer 62472. Gdy dodałam do siebie wszystkie cyfry, wyszło mi trzy razy siedem. Może to szczęśliwa liczba, pomyślałam".