Talki w podróży
Wszędzie dookoła nas stały czteropiętrowe bloki. W czymś, comogło teoretycznie być centrum, bo na skwerku stała tam armata(a może haubica?), znaleźliśmy plan Bornego. Na planie zaznaczonomiejscowe atrakcje. Knajpę radziecką, muzeum i cmentarz.
Knajpę skreśliliśmy z planu, kiedy ze środka wypadło dwóch zataczającychsię facetów. Była chyba zbyt radziecka.
Pojechaliśmy szukać muzeum. Czteropiętrowe bloki ustąpiłymiejsca piętrowym (w nich mieszkali pewnie majorowie i pułkownicy),a te domkom jednorodzinnym (w nich kwaterowano pewniegenerałów). Dalej stały fantastyczne ruiny. Też bloki i też czteropiętrowe– z jakiegoś powodu ta wysokość była przez Rosjan szczególnielubiana – ale przepięknie zniszczone. Straszące otworami bezokien. Ciągnęły się długo, jak jakaś makabryczna dekoracja postawionaprzez kilkudziesięciometrowe dziecko. I gdzieś w tym wszystkim,na podwórku, obok czegoś, co pewnie było wielkim magazynem,chybotał się mały napis „Muzeum”.