"Udało mu się wykrztusić zaledwie kilka słów - 'Dobry Boże, to ona' - po czym zataczając się, wybiegł z szopy prosto na lodowate zimno. Osunął się na kolana w śnieg i zwymiotował". Trudno dziwić się reakcji szeryfa Arta Schleya. To, co zobaczył, wstrząsnęło nie tylko lokalną społecznością, ale i całą Ameryką.