Jego farma okazała się trupiarnią. Policjanci przeżyli szok
"Udało mu się wykrztusić zaledwie kilka słów - 'Dobry Boże, to ona' - po czym zataczając się, wybiegł z szopy prosto na lodowate zimno. Osunął się na kolana w śnieg i zwymiotował". Trudno dziwić się reakcji szeryfa Arta Schleya. To, co zobaczył, wstrząsnęło nie tylko lokalną społecznością, ale i całą Ameryką.
17 listopada 1957 r. to data graniczna. Tego dnia, kiedy w domu Eda Geina odkryto m.in. zakonserwowane głowy i przedmioty codziennego użytku zrobione z ludzkich szczątków, społeczeństwo USA straciło niewinność.
Amerykanie ze zgrozą zorientowali się, że zło nie ma nic wspólnego z potworami z filmów klasy B. w reżyserii Jacka Arnolda. Ma twarz dobrze znanego sąsiada zza płotu, jest namacalne i wynaturzone.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Audiobooki, od których się nie oderwiecie. Masa superprodukcji
Życie straszniejsze niż film
Buffalo Bill, Leatherface i rodzina Hewittów czy w końcu Norman Bates. Psychopatyczni mordercy wciąż przerażają kolejne pokolenia kinomanów. Jednak nawet najdziksza wyobraźnia scenarzystów nigdy nie zbliżyła się na krok do wydarzeń, jakie zainspirowały filmy o wspomnianych oprawcach.
Mowa o upiornym odkryciu, jakiego dokonali policjanci z miejscowości Plainfield w stanie Wisconsin. Poszukując zaginionej kobiety weszli na położoną na uboczu farmę. Po chwili okazało się, że niepozorny odludek, któremu sąsiedzi powierzali pod opiekę dzieci, skrywa makabryczny sekret.
Wstrząsającą sprawę Eda Geina opisał Harold Schechter w książce "Psychopata", dostępnej w formie audiobooka w serwisie Audioteka.com. To niezwykle kompleksowy i monumentalny reportaż opisujący z jednej strony działalność jednego z największych seryjnych morderców w historii USA, z drugiej starający się oddać nastroje społeczne i zmiany, jakie w nim zaszły, kiedy proceder "sprawiającego wrażenie kruchego" 51-latka ujrzał światło dzienne.
Legowisko potwora
Ed Gein wpadł przez własną nieostrożność i niedbalstwo. Kiedy zaginęła Bernice Worden, 58-letnia właścicielka sklepu z narzędziami rolniczymi, jej syn przypomniał sobie, jak lokalny dziwak wypytywał go, czy tego dnia będzie na polowaniu. Dowodem na jego udział w zaginięciu kobiety miał być też fragment rachunku, jaki upuścił w sklepie.
Podczas przesłuchania mężczyzna utrzymywał, że "ktoś go wrabia", ale policjanci szybko zorientowali się, że mają właściwego człowieka. W mroźny wieczór 17 listopada 1957 r. funkcjonariusze weszli na teren podupadłej farmy samotnego 51-latka. Dom Eda Geina okazał się "legowiskiem stworzenia, które z całym przekonaniem i bez zbędnej przesady można było nazwać potworem".
"Celując latarkami w zawaloną śmieciami podłogę, mężczyźni poruszali się ostrożnie wśród rozkładających się kartonów i zardzewiałych narzędzi, przechodząc na drugą stronę szopy, gdzie Schoephoerster spróbował wyważyć drzwi prowadzące do domu. W tym samym czasie Schley odsunął się do tyłu o parę kroków i omiótł latarką pomieszczenie. Poczuł, jak coś muska jego kurtkę na plecach, i odwrócił się, aby sprawdzić co to. W jaskrawym świetle padającym z latarki zobaczył wielkie, białe truchło zwisające z sufitu do góry nogami. Jego przód był rozpłatany, a z brzucha została tylko ziejąca, czarna dziura. Pozbawiono je głowy, zupełnie jakby ktoś odciął ją jak trofeum" - pisze Harold Schechter.
Wiszące ciało należało do zaginionej 58-latki. Jednak był to zaledwie początek koszmaru, jaki czaił się w ruderze niepozornego człowieczka, który do tej pory wśród sąsiadów budził litość i pobłażanie.
Wewnątrz domu panował trudny do opisana bałagan. W pomieszczeniach piętrzyły się sterty śmieci i nieumytych naczyń. Wszystko pokrywały zwały kurzu, panował półmrok - część okiem zabito deskami lub zasłonięto ciężkimi od brudu zasłonami.
"Do tego dochodziło kilka konkretnych przedmiotów, które tylko potwierdzały obłęd ich posiadacza – puszka po kawie pełna grudek przeżutej gumy, popękane i pożółkłe sztuczne szczęki leżące na półce niczym jaja Fabergé oraz umywalka pełna piasku" - relacjonuje autor "Psychopaty", powołując się na zeznania świadków.
W pewnym momencie jeden z policjantów zwrócił uwagę na przedmiot przypominający miseczkę. Po bliższych oględzinach okazało się, że mógł zostać wykonany z ludzkiej czaszki. Wtedy się zaczęło.
Upiorny rymarz
"Jedno z krzeseł w kuchni zdecydowanie różniło się od pozostałych. Gdy kapitan Schoephoerster schylił się, aby lepiej mu się przyjrzeć, odkrył, że siedzenie z plecionej trzciny zostało zastąpione gładkimi pasmami ludzkiej skóry. Ich spód nadal pokrywały grudki tłuszczu. W całym domu znaleziono cztery takie krzesła. Te makabryczne elementy wyposażenia nie były jedynymi dowodami obłąkanej działalności Geina. […] Gdy oszołomieni i niedowierzający własnym oczom stróże prawa przekopywali się przez zwały śmieci, natknęli się na zbiór przedmiotów wykonanych z ludzkiej skóry – abażury, bransoletki, kosz na odpadki, bębenek i pochwę noża myśliwskiego. Nieco później znaleźli pasek zrobiony z kobiecych sutków oraz sznurek do okiennej rolety z chwostem przyozdobionym ustami" - relacjonuje Schechter.
Okazało się, że w opowieściach lokalnych dzieciaków o tym, że w domu starego Ediego znajdują się zmumifikowane głowy, nie ma kłamstwa. W ruderze Geina znaleziono ich kilkanaście. Były też kartony z nosami i spreparowanymi sromami.
"Większość była pomarszczona i zasuszona, ale jeden z nich został pomalowany srebrną farbą i ozdobiony czerwoną wstążką" - relacjonowali funkcjonariusze.
Jednak odkryciem, które mało najbardziej zszokować policjantów, była kolekcja masek.
"Składała się ze skór, które zostały skrupulatnie zdjęte z twarzy dziewięciu kobiet. Nie miały oczu, tylko otwory w ich miejscu. Do skóry ściągniętej z głów nadal były przytwierdzone włosy. Kilka masek było zasuszonych, praktycznie zmumifikowanych. Reszta wyglądała na dobrze zakonserwowaną, tak jakby smarowano je olejem w celu zachowania gładkości skóry. Niektóre nadal miały szminkę na ustach i wyglądały jak żywe" - pisze Schechter.
Uporanie się z makabryczną "kolekcją" Eda Geina zajęło policji całe tygodnie. Co rusz wpadano na kolejne szczątki, które katalogowano i próbowano dopasować. Nawet wiele lat później, kiedy ostatnie zabudowania na farmie zostały zrównane z ziemią, w okolicach stodoły odkryto szkielet należący do kobiety. Części ciał nigdy nie zidentyfikowano.
Przechadzki w świetle księżyca
Śledztwo z zapartym tchem śledziła cała Ameryka. Malutkie Plainfield zaroiło się od dziennikarzy i fotoreporterów, którzy okupowali je przez następne miesiące. Pracowali non stop. W toku przesłuchań na jaw wychodziły bowiem coraz to nowe, koszmarne fakty.
Okazało się, że część fragmentów zwłok pochodzi z rozkopanych grobów. Gein zdradził też, że pomysły na tworzenie makabrycznych artefaktów zaczerpnął z książek i pulpowych magazynów. To w nich przeczytał m.in. o Ilse Koch, strażniczce obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie, oskarżonej o używanie wytatuowanej skóry swych ofiar do tworzenia abażurów.
Jednak, jak relacjonuje autor "Psychopaty", najgorsze miało dopiero nadejść.
"Maski nie były jedynymi przedmiotami z ludzkiej skóry, które Eddie Gein lubił nosić. Przyznał się do zakładania kamizelki z piersiami, pończoch pozszywanych dość prymitywnie z fragmentów skóry oraz przykrywania członka zakonserwowaną waginą. Następnie, ubrany od stóp do głów w swój trupi kostium […] paradował po pokrytych pajęczynami pokojach swojego domu albo kiedy na dworze było nieco cieplej, przechadzał się na zewnątrz w świetle księżyca" - opisuje autor "Psychopaty"
Ed Gein został szczegółowo przebadany przez lekarz, którzy stwierdzili u niego szereg zaburzeń na czele ze schizofrenią. Ponieważ uznano, że był niepoczytalny, nie mógł odpowiadać przed sądem za dwa morderstwa, o które go oskarżono. Zmarł w szpitalu psychiatrycznym 26 lipca 1984 r.
Przytoczone powyżej fakty w sprawie Eda Geina to zaledwie mały wycinek historii opisywanej przez Harolda Schechtera.
Jego "Psychopata", który w formie audiobooka dostępnego w serwisie Audioteka.com czyta niezawodny Janusz Zadura, to jedna z najwybitniejszych rzeczy z gatunku true crime dostępnych na naszym rynku. Drobiazgowa, świetnie zriserczowana i poparta wieloma źródłami - raportami policji, opiniami lekarzy i zeznaniami świadków tamtych makabrycznych wydarzeń.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" ogłaszamy zwycięzcę starcia kinowych hegemonów, czyli "Barbie" i "Oppenheimera", a także zaglądamy do "Silosu", gdzie schronili się ludzie płacący za Apple TV+. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.