Kolejny zgon? Rutyna!
Kilka sekund później pani Mueller leży już na noszach, nosze z ciałem zostają wsunięte do karawanu i przymocowane specjalnym kołkiem. Zamknięcie bagażnika, samochód włącza się ponownie do ruchu ulicznego. Minęło piętnaście minut, mężczyźni nie musieli ze sobą zamienić ani jednego słowa. Każdy ruch mają przećwiczone setki razy i nie muszą niczego omawiać. W tym samym czasie w biurze domu pogrzebowego zjawia się dwoje ludzi - córka zmarłej z mężem.
"Mam swój ustalony bieg zdarzeń, moją sprawdzoną metodę i już teraz dokładnie wiem, jak sytuacja będzie się rozwijać, co powiem, o co będę pytany i jakich udzielę odpowiedzi. Jednak nie daję po sobie poznać, że to wszystko jest dla mnie rutyną. Dla tych ludzi to jedno z najważniejszych wydarzeń w ich życiu" - przyznaje właściciel zakładu pogrzebowego.
Peter Wilhelm nie udaje współczucia, często nie składa nawet rodzinie kondolencji: "W ciągu tych wszystkich lat pracy wyrobiłem siódmy zmysł i wyczuwam, czy takie zachowanie jest na miejscu. Wiem, kiedy ludzie oczekują współczucia, a kiedy okazywanie go jeszcze bardziej pogrąża ich w smutku".