Kaloryfer czy krzyż?
Proboszcz z doktoratem zrobionym na Zachodzie wydaje się taki światowy - w końcu pracował naukowo w Rzymie, a dziś do swojej polskiej parafii dobudowuje czytelnię. Wspomina kolegę z seminarium, z którym miał pierwsze homoseksualne doświadczenie: "Podzieliliśmy się przypadłością. Do święceń doszliśmy razem. Krzysiek zrobił karierę w Kościele, ale związał się z kobietą. Ponoć młodą, ładną i mądrą. Z kobietami jest tak: niewinny flircik, dziecko w drodze, ksiądz uziemiony. A Bóg, jak wołał, tak woła nadal. Modlę się za niego".
Proboszcz o swoich skłonnościach homoseksualnych myśli jako o krzyżu: "Ten mój ulubiony ma wyrzeźbiony kaloryfer i gęsty włos poniżej pępka. Ale [we włoskim domu zgromadzenia] parły na mnie głównie niechciane krzyże. W deszczowe noce o dwudziestej trzeciej, w księżycowe o pierwszej, bo nie mogły zasnąć. Chude, grube, łyse, ładniejsze, brzydsze. Wszystkie cuchnęły apteką".