MAŁA, ALE ŚMIAŁA
Bardziej uwiera mnie fakt, że rozważania Maksa są jeszcze bardzo przedszkolne, a i w moim siedmiolatku wzbudziły nieco lekceważące skrępowanie: jakiś bardzo nieobyty ten Maks, uznało dziecię, popatrując na mnie nerwowo i ze skrępowaniem. Mam wrażenie, że dzieci, które poznają podstawy mnożenia, zazwyczaj wiedzą już, że różnice między mężczyznami i kobietami nie dają się sprowadzić do czystej anatomii, wyczuwają również rozmaite obszary wstydu i tracą tę niewinność, z jaką Maks i Zuza zabierają się do majstrowania dzidziusia.
Ale może się mylę. Jakkolwiek jest, tłem całej tej zabawy pozostaje miłość i ona jest najważniejsza, bo Zuza naprawdę kocha swojego Maksa, a Maks naprawdę kocha swoją Zuzę. I nie wydaje się to szczególnie kontrowersyjnym przesłaniem.