Szczynukowicz, czyli o apokryfach. Felieton Jacka Dehnela
Często mówi się, że gdyby coś nie istniało, należałoby to wymyślić. Czasami istnieje – i wystarczy tylko zmanipulować, żeby zadziałało; tak było z „dziadkiem z Wehrmachtu", który wprawdzie nie wstąpił na ochotnika, tylko został wcielony na siłę, wprawdzie nie był niemieckim patriotą, tylko patriotą polskim, za co się przesiedział w Stutthofie, wprawdzie zdezerterował z Wehrmachtu i wstąpił do armii polskiej, wprawdzie nie samochody tylko rowery, nie na Placu Czerwonym tylko na Kuliczkach i nie rozdają, tylko kradną, ale ogólnie, panie, coś tam śmierdzi. Cóż jednak, kiedy dziadek nie pasuje do linii propagandowej? Ano, właśnie się go wymyśla.