Cztery miliony "społecznych śmieci"
"Kampanie prowadzone przez reżim miały na celu namierzanie wrogów i przyzwyczajenie społeczeństwa do tego, by ich demaskować i wykluczać ze wspólnoty. Podejrzani stanowili "społeczne śmieci", produkt uboczny rewolucji socjalistycznej. W ich stronę miały się skierować agresja i rozczarowanie wywoływane działaniami władzy. Można więc było ich wyrzucać z mieszkań, usuwać z miasta lub kołchozu i zamykać w obozach.
Każdy denuncjator mógł uspokoić swoje sumienie argumentem, że uczynił to, co nieuniknione. Gdyż "trędowaci" byli ludźmi wyjętymi spod prawa, którym można było zadawać gwałt, nie będąc za to pociąganym do odpowiedzialności. Nawet ci, którzy nie mieli żadnej władzy, mogli jednak niszczyć życie ludzi ze swego otoczenia i w ten sposób człowiek o najlichszej pozycji mógł mieć poczucie, że nad kimś góruje" - czytamy.
W latach 30. do kategorii tzw. liszeńców, czyli ludzi bez prawa udziału w wyborach, należało ponad 4 miliony osób. Liczba wrogów rosła z roku na rok i nikt, żaden obywatel Związku Sowieckiego, nie mógł czuć się bezpiecznie. Każdy mógł nagle zostać uznany za wroga i aresztowany. Stalinizm budził przerażenie i strach, niszczył zaufanie i ćwiczył ludzi w ślepym posłuszeństwie. Scenarzysta Walery Frid wspominał: "Wszyscy byliśmy jak króliki akceptujące prawo, które pozwalało nas połknąć".