Księżniczka wśród piratów
Dewey Clarridge swoje "CIA cieni" budował na pograniczu afgańsko-pakistańskim. Ale przecież to nie jedyny front "wojny z terrorem". Front somalijski obstawiała Michele Ballarin, "kobieta o wyglądzie bogatej arystokratki", która utrzymywała, że zajmuje się hodowlą i tresurą białych ogierów lipicańskich i "zawsze miała ze sobą torebki od Louisa Vuittona, drogą biżuterię i ubrania od Gucciego". Ballarin, którą Somalijczycy szybko zaczęli nazywać "amira", księżniczka, postawiła sobie za cel sprywatyzować konflikt wokół somalijskich piratów.
Księżniczka i jej ludzie mieli świadczyć dla Pentagonu usługi wywiadowcze na terenie Somalii. I radzili sobie z tym na tyle dobrze, że w momencie, gdy doszło do porwania ukraińskiego okrętu "Faina" przewożącego nielegalną broń od rządu Kenii dla bojówek w Sudanie, to właśnie Ballarin została wezwana przez piratów, by pomóc w negocjacjach. Amerykańska księżniczka twierdziła, że wszystko, co czyniła, powodowane było "względami humanitarnymi", ale warto pamiętać, że miała podpisany kontrakt z amerykańskim Departamentem Obrony.
Na zdjęciu: ambasador USA w Iraku Zalmay Khalilzad, chroniony przez pracowników Blackwater