Śpiewanie nadaje sens
Artysta rozlicza się ze swoimi demonami. Uważa, że byłoby czymś słabym obwiniać ojca alkoholika o wszystkie swoje niepowodzenia.* "Nienawidziłem w sobie tego stanu, który widziałem u ojca.Ale wtedy pojawił się Wojaczek i po prostu wypadało iść na dno. Co prawda spóźniłem się na kult wódki z czasów Hłaski, ale najwidoczniej mi to nie przeszkadzało. I kiedy już świat przestał zachwycać się Wojaczkiem i przestał lubić wódkę, to ja jedno i drugie dopiero odkryłem" - mówi. Kiedy indziej zauważa: "Ojciec zawsze chciał, żebym postrzegał rzeczywistość tak jak on.*Dla niego nieważne były kształty i zapachy drzew. Ważne były tylko policzone liście".
Dyjak zakładał wodomierze w Lublinie i wypalał cegły w Sulowie, ale nawet wtedy nie wyobrażał sobie życia bez śpiewania. Wykonuje fado, bo w sztuce interesuje go jedynie żal, niespełnienie, tęsknota. Pewnie wśród jego słuchaczy trudno znaleźć takiego, który nie jest na zakręcie. "Śpiewając o tym, co przeżyłem, nadaję sens moi przeżyciom" - mówi muzyk, który dziś z Wojciechem Waglewskim zaczyna pracę nad nową płytą.