Król Puchu
Na Spitsbergenie można też być wariatem, geniuszem i obrońcą kaczek edredonowych. Wszystkie te cechy łączył Louis Nielsen, który na Svalbardzie był traperem i zbieraczem kaczego puchu. Przyjechał na Spitsbergen pod koniec lat siedemdziesiątych, zbudował stację myśliwską i zorganizował kolonię kaczych legowisk, osłaniając je przed atakami lisów i niedźwiedzi. Kaczy puch sprzedawał nieoczyszczony dopóki nie wynalazł maszyny do czyszczenia, dzięki której otrzymał miano Króla Puchu.* Podczas jednego sezonu myśliwskiego, po serii odstrzału pardw, lisów i reniferów, Nielsen zdecydował, że zastrzeli także swego syna,* trafił więc do szpitala psychiatrycznego, by spokojnie przemyśleć wszystko jeszcze raz.
"Po wyjściu na wolność dostał zakaz używania broni, a bez niej nie mógł zbierać puchu. Potrzebował więc kogoś, kto będzie za nim ten karabin nosić. I nikt się do tej roboty nie palił, dlatego znowu zgłosił się Wojtek".* Wojtek uważa, że Nielsen to geniusz.* W końcu taka maszyna do oczyszczania pierza to nie byle co. Obsługiwał ją dwa miesiące. W międzyczasie Nielsen opowiadał mu o swojej wizji życia: "Pokazywał mi swoje notatki z tego czasu, jak był w psychiatryku. Przez to, że zbierał ten puch, to dla niego jajko kacze było jakimś ważnym symbolem i jak coś było ważne, to rysował jajko kacze". Nielsen już nie zbiera puchu, cierpi na podagrę, nie może zbyt dużo chodzić.
Kama Margielska/WP.pl