Trwa ładowanie...
recenzja
20-01-2012 10:07

Śpiew, który rozdziera serce i niesie śmierć

Śpiew, który rozdziera serce i niesie śmierćŹródło: Inne
d43983u
d43983u

Zwolennicy społeczno-gospodarczego determinizmu nie od dziś ścierają się z radykalnymi wyznawcami wolnej woli. Ci pierwsi nie wypisują może na swoich sztandarach niezbyt dobrze kojarzącego się hasła „byt określa świadomość”, ale wychodzą z takiego właśnie założenia. Twierdzą mianowicie, że warunki życia, a w szczególności zajęcia, którym człowiek oddaje się na co dzień, mają decydujący wpływ na jego zachowanie, poglądy, charakter. Innymi słowy – kształtują tegoż człowieka. Oponenci deterministów twierdzą zaś, że nie to, co człowiek robi decyduje o nim, ale wręcz przeciwnie – to on właśnie decyduje o tym, co robi.

Nie podejmując się karkołomnej próby ostatecznego rozstrzygnięcia tego filozoficzno-ideologicznego sporu, stańmy na stanowisku kompromisowym, które nie zadowoli żadnej ze stron. Przyjmijmy, że pomiędzy człowiekiem a otoczeniem istnieje wzajemne oddziaływanie – i człowiek zmienia świat wokół siebie, i ów świat wpływa na człowieka. To samo można powiedzieć o ludzkiej aktywności – wykonywanym zawodzie czy innych ważnych zajęciach. Wszak niektórzy tak bardzo utożsamiają się z tym, co robią, że nie wyobrażają sobie bez tego życia. A na pytanie „kim jesteś?” zazwyczaj odpowiadają: strażakiem, nauczycielem, pielęgniarką.

Dla detektywa czynnością, która w najsilniejszym stopniu kształtuje jego osobowość, jest poszukiwanie. Poszukiwanie prawdy, poszlak, tropów, dowodów, przedmiotów, osób. Usilne oddawanie się temu zajęciu prowadzi do wielu „skrzywień zawodowych” i wyobcowania ze społeczeństwa. Upatrywanie w cudzych zachowaniach podstępu, dociekanie ich przyczyn, podejrzliwość i ciągłe szukanie dziury w całym mogą skutecznie zniechęcić otoczenie do osobnika oddającego się takim czynnościom. Nic więc dziwnego, że John Taylor nie narzeka na nadmiar przyjaciół. Martwi go więc, gdy ubywa ich w tragicznych okolicznościach, jak to ma miejsce na wstępie Łabędziego śpiewu. Ale jeszcze bardziej martwi go to, że rosną zastępy jego zaprzysięgłych wrogów.

Trzecia powieść cyklu o Taylorze, podobnie jak dwie wcześniejsze (* Coś z Nightside* i * Istoty światła i ciemności), przenosi nas do magicznej dzielnicy Londynu zwanej Nightside. *Tutaj wszystko jest możliwe, zaś Zło co chwila puka do drzwi. I często są to drzwi biura Taylora. **Tym razem detektyw otrzymuje zlecenie wyrwania z łap bezwzględnych menedżerów pewnej utalentowanej szansonistki. Wcześniej Rossignol wzbudzała swym śpiewem radość i dawała nadzieję, od kiedy jednak jej karierą zaczęli manipulować Cavendishowie, podczas jej występów słuchaczy ogrania czarna rozpacz, a niektórzy z nich popełniają samobójstwo.

d43983u

Bohater podąża od nitki do... drugiej nitki, potem do trzeciej, aż w końcu, po licznych perturbacjach, dociera do kłębka, który nie jest oczywiście taki, jakim mógł się wydawać początkowo. W trakcie tego dochodzenia poznajemy zaś kolejne tajemnice i zakamarki Nightside oraz galerię jej niezwykłych i barwnych mieszkańców. Akcja przyśpiesza skokowo, by potem zwolnić dla nabrania oddechu. Jej opis nasycony jest czarnym, nierzadko wisielczym humorem, który tonuje niesamowitość, grozę i makabrę, które w „nocnej” dzielnicy są na porządku dziennym.

W ramach rozrywkowej fabuły Simon R. Green stara się też zawrzeć garść poważniejszych refleksji, a umownemu światu przedstawionemu nadać cechy symboliczne. W „Łabędzim śpiewie” brytyjski autor docieka granic wolnej woli, słonej ceny sławy, popularności i bogactwa, wreszcie wpływu celebrytów na publiczność, bezkrytycznie przyjmującą płynący ze sceny czy z ekranu przekaz. Refleksje na te tematy są raczej gorzkie i niewesołe, ale niepozbawione też pewnej dozy nadziei. Dzięki tym wszystkim cechom proza Greena trafi w wiele czytelniczych gustów – nie nudzi bowiem i nie przygnębia, choć skłania do niekiedy mało „rozrywkowych” przemyśleń.

d43983u
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d43983u