Lekarze nie dawali mu szans
Przykładem osoby, która wybudziła się po ośmiu miesiącach, jest Mariusz Kobzdej. Reżyser filmów dokumentalnych, scenarzysta w sierpniu 2008 roku miał wypadek na rowerze. Lekarze nie widzieli szans na powrót do zdrowia i mówili, że albo umrze, albo zostanie "roślinką". "Uratował go prof. Wojciech Maksymowicz, który zwrócił uwagę na szczegół, którego nie zauważyli inni lekarze: po wypadku u Mariusza nie było widać śladu stłuczenia, siniaków. Prosta operacja odbarczenia mózgu (...) spowodowała, że pacjent od razu odzyskał mowę i pełnię świadomości."
Dziś Mariusz przyznaje, że traktuje swój wypadek jako "wyróżnienie", gdyż w większości przypadków mijają całe lata, by osoba w jego stanie odzyskała sprawność czy nauczyła się jakiegoś nowego sposobu porozumiewania się. "Ja wyglądam tak, jakby nigdy mnie nic nie dotknęło" - tłumaczy Mariusz, który zapytany o wspomnienia ze śpiączki mówi, że pamięta trzy wizje. "Pierwsza: jestem w jakimś rajskim świecie, innym niż nasz. (...) Stoję na łące. Z jednej strony jest jasność, z drugiej aż po horyzont stoi mnóstwo ludzi. Nie znam ich, nigdy wcześniej ich nie widziałem, ale serdeczne się witamy, obejmujemy, ściskamy, cieszymy się sobą (...). Mam poczucie, że nikt niczego nie udaje, nie gra, jest tam sama prawda i samo dobro. Nie mówimy do siebie: 'pan'. Wszyscy jesteśmy na 'ty'." Po wybudzeniu Mariusz przestał zwracać się do kogokolwiek na "pan/pani", gdyż wie, że "to się nie skończyło, ten świat nadal tam jest."