Z podziwu dla Tyrmanda
"Zaczęło się od tego, że czytywałam teksty Tyrmanda w "New Yorkerze", bardzo się z nimi utożsamiałam. Wysłałam do niego list, a on mi odpowiedział, sugerując, żebym do niego zadzwoniła. Na początku myśl o romansie czy miłości nawet mi nie przeszła przez głowę. Po prostu chciałam porozmawiać z kimś, kto myśli tak jak ja, jest konserwatystą" - wspominała Mary Ellen Tyrmand kilka dni temu, w czasie pobytu w Warszawie.
"Na początku lat 70. w Ameryce nie było zbyt wielu konserwatystów, czułam się nieco wyalienowana w swoich poglądach. Miałam wrażenie, że znam Tyrmanda, zgadzałam się ze wszystkim, co pisał o sowieckim totalitaryzmie, o +rozpasanym liberalizmie jako zagrożeniu demokracji+". "Gdy się spotkaliśmy miałam 23 lata, ale jak na swój wiek byłam dość poważna. A Lolek miał lat 50, ale nie wyglądał na więcej niż 40. Był bardzo dynamiczny. To ja go zresztą uwiodłam, Lolek bardzo starał się nie stracić głowy, zachować dystans. Dwukrotnie rozwiedziony, nie chciał się znowu wiązać, dobrze mu było z samotnością i wolnością" - mówi Mary Ellen.