Mili gangsterzy i straszna policja
Państwowy program zakładający pacyfikację głównych centrów narkotykowego biznesu, z czasem przynosi skutki. Wątpliwym jest jednak, czy to, co skuteczne z punktu widzenia rządu, nie okazało się przeciwskuteczne z punktu widzenia najbiedniejszych. Paradoksalnie bowiem, policjanci, których poznajemy na łamach "Nemezis..." niewiele mają wspólnego z dobrymi bohaterami i - w przeciwieństwie do gangów trzymających pieczę nad fawelami - stanowią dla tutejszych raczej symbol terroru i opresji. Wymowny jest choćby opis nastrojów poprzedzających oficjalne "przejęcie" faweli przez służby państwowe: "Dominowało poczucie strachu - opowiada Margaret Day, czterdziestoletnia Amerykanka, która mieszkała w Rocinhi - Ludzie się bali, dlatego, że był to wielki krok w nieznane. Nie ufali policji. (...) I chociaż nikt nie przepadał za przestępczą działalnością handlarzy, oni przynajmniej zapewniali społeczności pewną stabilność". Przeżywając sportowe emocje, pamiętajcie, aby skonfrontować ten lukrowany obrazek z "Nemezis...". Z
Rio jest bowiem jak z sowami w "Miasteczku Twin Peaks": "nie jest tym, czym się wydaje".
Mateusz Witkowski/książki.wp.pl