Obsesja na punkcie Gombrowicza
Na przykład Witold Gombrowicz.
Małgorzata I. Niemczyńska: Mrożek miał na jego punkcie pewnego rodzaju obsesję. Sam nazwał go kiedyś "zmorą", spod wpływu której nie może się uwolnić. Wystarczy spojrzeć, ile pisał o nim w "Dzienniku" i w listach. To zresztą dość brutalna dysproporcja, bo Gombrowicz o Mrożku nie pisał prawie wcale, a raz nawet niechcący przekręcił mu imię - nazwał go Stanisławem, tak jak ostatnio Kinga Rusin.
Malarz Kazimierz Głaz, który w drugiej połowie lat 60. przebywał na stypendium w Vence, pięknie opisał jeden z wieczorów, kiedy Gombrowicz i Mrożek próbowali samodzielnie, a więc bez pomocy kobiet, zrobić kolację. Gombrowicz podobno siedział tylko przy stole i wydawał polecenia: jogurt w lodówce, makaron w szafce...
Okazało się, że Mrożek nie ma pojęcia, jak ugotować makaron, więc został odesłany do zostawionej przez żonę gospodarza instrukcji. A tam z kolei było napisane, jak gotować, ale nie było, jak długo. Na to Gombrowicz miał jedyną słuszną odpowiedź: "Jak to - jak długo? Aż będzie ugotowane!".