"Ja też na obiad"
Szybko, niemal zgodnie z zapowiedziami lekarza, pojawiły się kolejne problemy. Wszy, naświetlania rentgenem i... wizyty kuratorium. Strach - co będzie, jak się program nauczania nie spodoba wizytatorce?
"Mira stała przed tablicą na drżących nogach. Przed nią cała klasa koreańskich dzieci. Wszystkie w bawełnianych czapkach na uszy. Pod nimi miały grubo maści przeciwgrzybicznej. Na dworze ciepło [...]. Na końcu sali grupa młodych, niedouczonych nauczycieli [...]. Nie mogło pójść dobrze. Ale poszło. Mira kroczyła i mówiła: "Idę. Ja - wskazywała na siebie - ja idę. Ty - wyprowadzała z ławki dziecko - ty idziesz. My - ogarniała dziecko ramieniem - idziemy. My idziemy do tablicy. To tablica. To ja. To ty. To my. My idziemy. To tablica. Do tablicy". I tak dalej. Aż się zadyszała. Gdy po godzinie powiedziała klasie "do widzenia", w odpowiedzi usłyszała: "Ty na obiad". Była z siebie dumna. Nauczyciele klaskali. Pani wizytator [...] wychodząc odwróciła się i powiedziała do klasy: "Ja też na obiad". Rozległ się śmiech i wielkie klepanie po brzuchach".