Małe ładne wojsko
W "Skrzydle anioła" każdy - wychowawca, felczer, pielęgniarka, dyrektor czy salowa - ma swoją historię i konkretne imię, choć wszystkie dane osobowe zostały zmienione. Gdy w lipcowy poranek 1951 roku kilkoro z nich przychodzi na stację kolejową powitać pierwszy transport koreańskich sierot, w głowie nie mieści się żadnemu z nich, co zobaczy.
Najpierw pojawił się dorosły Koreańczyk, "złapał pierwszego dzieciaka, który stał w drzwiach i nie mógł (albo nie chciał) zrobić kroku naprzód. Wyciągnął go na pierwszy schodek, potem na drugi i już poszło. Reszta wylała się za nim. Lawiną [...].Ten dorosły Koreańczyk coś szczeknął, wtedy dzieci wyprężyły się i falowanie ustało. Szczeknął po raz drugi [...] i wtedy wielkie, zbiorowe ciało podzieliło się na osobne, całkiem malutkie ciałka [...]. Jedno padło, drugie, trzecie. Pozostałe podnosiły je natychmiast i odnosiły na bok, pod krzaki. Jakby nic się nie stało.
Tam jest cień, tam dojdą do siebie. Tamten znowu coś szczekał i grupa stawała na baczność. Aż przewrócił się następny i następny. Niech to się wreszcie skończy, niech się idą wykąpać, coś wypić i coś zjeść, modlił się Wacek do Boga, w którego znowu uwierzył".