Śmierć w środku lata
Lektura przygnębiła doktora. Profesor Hirszfeldowa wróciła i... zdębiała. "Oglądała wyniki badań, notatki, które Partyka sporządził pospiesznie w Płakowicach, i te, które robił dzień po dniu tu, w klinice, od dwóch miesięcy [...]. Co to jest, Tadziu, co to jest? Ile tych transfuzji? Bezpośrednie? Co ile dni? Skąd ty wyciągasz tych dawców? [...] Musimy wiedzieć, kiedy przestać, żeby nie szkodzić, nie dręczyć [...] Możemy kochać pacjentów, ale nie możemy się w nich zakochiwać! Miłość jest ślepa, a my musimy mieć oczy otwarte!".
Tadeusz się uparł. Hirszfeldowa odpuściła. W środku lata zebrała konsylium. Ale to niczego nie dało, ani tym bardziej nie uspokoiło Tadeusza. Po przeprowadzonej w nocy, bez wiedzy innych lekarzy, kolejnej transfuzji, wysłano go na przymusowy urlop.
Wracał. Siedział przy łóżku. Jeśli nie mógł - pisał coś ciągle, palił i pił, a potem wracał. Widziano jak szkicował ją, gdy jeszcze miała siłę siedzieć. Z Płakowic na pogrzeb pojechała kilkuosobowa delegacja. Na białej sukience Kim leżały białe kwiaty. Jeden bukiet był z samych czerwonych róż.