"Nie wiadomo, jak o tym mówić, bo świat zwariował"
Tadeusz Partyka faktycznie nie polubił Kim Ki Dok. To było coś więcej. Lusia Wysocka, z którą pracował, mówi, że takich mężczyzn jak on już nie ma, że jeśli są, to rzadko. I kiedy się już takich spotyka, to się im nie odmawia. Nigdy. Bo był wyjątkowy, jak żaden inny - pełen pasji, gwałtowny, męski, ale dyskretny, jakby mocno schowany w sobie. A Koreanka?
"O tym się nie mówiło. To znaczy, mówiło się, ale szeptem, nieoficjalnie, nie przy nim, bo cierpiał. Do końca życia miał ją w sercu. To było coś wyjątkowego. Dziś nie wiadomo, jak o tym mówić, bo świat zwariował. On szalał, by ją ocalić. Kompletnie oszalał na jej punkcie [...]. Walczył o nią jak wariat. Siedział tam, na oddziale, całymi dniami, czy była potrzeba, czy nie. Transfuzje robił osobiście [...]. Wszystko zapisywał w zeszyciku. A co szło normalnie, z butelki, tego nikt nie wie. On głównie wierzył w transfuzje bezpośrednie. Z żyły do żyły. Teraz już się tego nie robi. Są nowoczesne metody preparowania i przechowywania krwi. Ale to był pięćdziesiąty piąty rok. Może gdzieś, w Warszawie, w klinice rządowej były takie wynalazki. We Wrocławiu, niedawnym Breslau, jak sobie sami czegoś nie wymyśliliśmy, to nie było".