Papieski ochroniarz
Nie jest tajemnicą, że Marek Raczkowski, delikatnie rzecz ujmując, nie należy do specjalnych fanów Kościoła katolickiego. Niewielu odbiorców wie jednak, że artysta przeszedł przez lata dość znaczną światopoglądową metamorfozę: "Byłem klasycznym prawicowcem. Rodzice ateiści się nawet ze mnie śmiali. Modliłem się w tajemnicy przed nimi. To babcia zabrała mnie do kościółka. Z moją siostrą jej się nie udało, a ze mną tak - stałem się małym dewotem.
Rysownik wspomina, że podczas papieskiej pielgrzymki w 1979 roku został jednym z "ochroniarzy": "Co prawda nie dali mi broni, ale i tak byłem dumny. Chodziłem w tym tłumie i wypatrywałem czegoś podejrzanego. Nie można było mieć przy sobie szklanych naczyń, więc zabierałem tym staruszkom flakoniki z torebek i wystawiałem zaświadczenia". Tu jednak dała o sobie znać jego prawdziwa natura. Na pytanie Żakowskiej o to, czy podrywał na "służbę papieską", odpowiada: "(...) był to rzeczywiście czas moich największych osiągnięć w tej dziedzinie".