Po kokainie
Oczywiście, można by zarzucać Raczkowskiemu nachalną autopromocję oraz cynizm. Nie zmienia to jednak faktu, że "Książka..." daje czytelnikom naprawdę obszerny wgląd w skomplikowaną osobowość Raczkowskiego. Twórcy, który długo brzydził się lewą stroną sceny politycznej, by stać się wreszcie jednym z ulubionych rysowników ludzi o, nazwijmy to w ten sposób, niekonserwatywnym światopoglądzie. Człowieka, który zrujnował w swoim życiu pokaźną liczbę związków i relacji, przyznającego się jednocześnie do ogromnej sympatii dla ludzi i wrażliwości, która zawsze każe wyciągnąć rękę w stronę potrzebujących.
Całość wieńczy epilog, który dość szczegółowo opisuje pobyt rysownika na odwyku. Jak stwierdza Raczkowski: jest już wolny od nałogu i śmiało może sobie poradzić z pokusami wynikającymi z życia w stolicy. Pojawia się jednak sygnał podający to stwierdzenie pod wątpliwość. Mowa o pierwszym rysunku, jaki wyszedł spod ręki twórcy po odstawieniu kokainy. Raczkowski stwierdza, że długo wyczekiwana praca jest dużo gorsza niż jego poprzednie dzieła...
Mateusz Witkowski/ksiazki.wp.pl